• Afryka1Banner.jpg
  • Afryka2Banner.jpg
  • Afryka3Banner.jpg
  • Afryka4Banner.jpg
  • Afryka5Banner.jpg

Kolory Maroka

O wyjeździe do Maroka Dorotka i ja myśleliśmy dawno. Większość znajomych już tam była, a my jakoś nie umieliśmy się wybrać. Wiosną 2023 roku kiedy spotykaliśmy się ze znajomymi na tradycyjnych po wyprawowych spotkaniach rzuciliśmy pomysł wyjazdu w małej grupie. Ziarno padło na podatny grunt bo zainteresowanie wyrazili Mirela z Jurkiem i Krysia z Karolem. Znajome biuro Ex Oriente Lux podjęło się zorganizować wyjazd dla naszej szóstki dodatkowo modyfikując program wg naszych pomysłów.

I tak w ostatni dzień lutego 2024 roku spotkaliśmy się w … Berlinie, skąd mieliśmy lecieć do Marrakeszu. Do naszej szóstki dołączyła jeszcze pilotka Asia. Lot przeszedł spokojnie i tak wylądowaliśmy w Marrakeszu gdzie oczekiwał nas lokalny organizator Abdul. W planie mieliśmy zwiedzanie północnej i środkowej części Maroka. Nasza trasa miała liczyć prawie 2000 km.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Po spotkaniu z Abdulem ruszyliśmy w trasę – celem była Casablanca do której dotarliśmy wieczorem. Po drodze do hotelu zatrzymaliśmy się jeszcze przy meczecie Hassana II, aby móc podziwiać go w nocnym oświetleniu.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Rankiem ponownie pojechaliśmy do meczetu Hassana II – tym razem z planem zwiedzania jego wnętrza.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Budowę meczetu rozpoczęto w 1986 roku jako spełnienie woli króla Hassana II. Ukończono ją dopiero w 1993 roku. Meczet wznosi się na sztucznym nasypie nad wodami Oceanu Atlantyckiego życzeniem króla było bowiem, żeby świątynia powstała dokładnie na styku trzech żywiołów: wody, ziemi i powietrza. Meczet ma rozsuwany dach aby ten trzeci żywioł wierni mogli oglądać z wnętrza. Niestety my nie mieliśmy tej okazji.  Meczet Hassana zalicza się do największych meczetów na świecie - w głównej sali modlitewnej może zmieścić się 25 tysięcy muzułmanów, a na jego rozległym dziedzińcu dalsze 80 tysięcy. Do świątyni przylega drugi co do wysokości na świecie minaret wznoszący się na 210 m. Wnętrze jest wspaniale zdobione – pełno tu marmurów, weneckiego szkła oraz zdobień z drewna cedrowego z gór Atlasu. No i co najważniejsze mogą go zwiedzać nie tylko muzułmanie.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Po zwiedzaniu meczetu ruszyliśmy do Rabatu – stolicy Maroka. Mieliśmy bardzo mało czasu na zwiedzanie ale odwiedziliśmy Kazbę Al-Udaja położoną na wzgórzu przy ujściu rzeki Wadi Bou Rakrak do Oceanu Atlantyckiego. Kazba otoczona jest murami o grubości 3,5 m i wysokości 10 m. Wchodzi się do niej przez malowniczą bramę, a wewnątrz pełno jest sklepików i tradycyjnych marokańskich domków. Z tarasu można podziwiać panoramiczne widoki na Atlantyk, Rabat i sąsiednie Sale.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Po krótkim pobycie w kazbie pojechaliśmy jeszcze zobaczyć meczet Hassana i mauzoleum Muhammada V. Po zwycięstwie nad Hiszpanami w 1195 roku, sułtan al-Mansur postanowił wznieść w Rabacie  meczet, który przyćmiłby wszystkie inne meczety świata islamu. Zaczęto więc budowę, jednak po śmierci sułtana (1199 roku) budowę porzucono. Świątynia przetrwała w takim stanie kilkaset lat, aż do 1755 roku kiedy to zniszczyło go trzęsienie ziemi. Pozostał niedokończony minaret będący symbolem Rabatu  i szereg uszkodzonych kolumn na ogromnym placu.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Na terenie kompleksu znajduje się też mauzoleum Muhammada V i jego dwóch synów. To arcydzieło architektury islamskiej i ważne miejsce kultu.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Po odwiedzinach w mauzoleum ruszyliśmy w dalszą drogę. Naszym celem było położone w górach Rif miasto Chefchaouen. Góry Rif to najbardziej na północ wysunięte pasmo Atlasu. Chefchaouen leży w prostej linii raptem 35 km od wybrzeża Morza Śródziemnego. Samo miasto słynie ze swojej pomalowanej na błękitno mediny. Kiedy pytaliśmy Abdula skąd taki zwyczaj powiedział, że ktoś to zaczął, a że spodobało się turystom, więc żeby ich przyciągnąć mieszkańcy zaczęli malować domy na niebiesko. Inna legenda mówi, że pomysł na niebieskości miał chronić przed komarami. Jaka jest prawda, tego już chyba nie uda się ustalić. Mieszkańcy przy wsparciu lokalnych władz zapewniających niebieską farbę, regularnie odmalowują swoje domostwa, ku uciesze turystów. Teraz w internecie pełno jest zdjęć z tego miejsca i stało się ono obowiązkowym punktem na liście „must to see” w Maroku. A jeszcze 100 lat temu do miasta nie mogli wjeżdżać chrześcijanie.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Po zakwaterowaniu się w hotelu poszliśmy na spacer po medinie. Położona na wzgórzu, odznacza się nie tylko gęstą zabudową i systemem krętych uliczek przypominających labirynt, ale przede wszystkim domami, schodami, podwórkami i całymi zaułkami pomalowanymi na różne odcienie błękitu. Wszystko to nadaje tej części miasta wyjątkowo bajkowego charakteru.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Niestety pogoda zaczęła się psuć i wieczorem lało już całkiem porządnie. Zła pogoda utrzymała się przez noc i zdecydowaliśmy po śniadaniu ruszyć w kierunku Fezu. Po drodze zatrzymaliśmy się przy ruinach rzymskiego miasta Volubilis Padało dość mocno, więc udaliśmy się na lunch licząc na poprawę pogody. I rzeczywiście – godzinę później pogoda się poprawiła i ruszyliśmy na zwiedzanie. Na obszarze stanowiska archeologicznego już w III w. p.n.e. istniała osada punicko-mauretańska. Gdy w 146 r. p.n.e. nastąpił upadek Kartaginy po tereny te sięgnęli Rzymianie. Powstała tu rzymska prowincja Mauretania Tingitana. Volubilis przeżywało swój największy rozkwit między rokiem 40 a 285 n.e. W mieście mieszkało wówczas około 20 tysięcy osób. Miasto pełniło zaszczytną rolę centrum administracyjnego i ekonomicznego prowincji. Stanowiło najbogatszą spośród wszystkich rzymskich aglomeracji w Mauretanii. Rzymianie władali miastem do 285 roku, kiedy osłabiona władza cesarska nad Mauretanią upadła. Kres miastu położyło trzęsienie ziemi w 1755 roku. Marmury z pozostałych „przy życiu” budowli muzułmanie wykorzystali do ozdoby swoich budynków. Zachowały się tu przede wszystkim piękne mozaiki, od których teraz noszą nazwy poszczególne zachowane zabytki.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Zachowało się częściowo forum z bazyliką szczycącą się pięcioma nawami. Obok ruin Bazyliki stoi charakterystyczny Kapitol. W pewnym oddaleniu od forum wznosi się łuk triumfalny Karakalli i jego matki Julii Dominy, zbudowany w 217 roku n.e. Decumanus Maximus to główna aleja Volubilis, która ciągnie się przez 400 metrów od Łuku Triumfalnego, aż po bramę Tangerską w murach obronnych na północy miasta. Przy tej szerokiej na 12 metrów drodze wznoszono rezydencje patrycjuszy – najbardziej wpływowych i najbogatszych mieszkańców.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Już wieczorem dotarliśmy do Fezu. Miasto zostało założone w VIII w. n.e. przez Idrisa I. W 807 roku kolejny władca ustanowił tu pierwszą stolicę Maroka. Do miasta przybywali wtedy uchodźcy z dwóch najważniejszych ośrodków ówczesnego islamskiego świata - Kordowy w Andaluzji i Kairuanu w Tunezji. Za ich sprawą nastąpił gwałtowny rozwój Fezu. W końcu X wieku miasto było już niekwestionowanym ośrodkiem kulturalnym, religijnym i gospodarczym marokańskiego państwa. Fez stracił na znaczeniu za panowania dynastii Almorawidów (XI–XII wiek) i Almohadów (XII–XIII wiek), kiedy to stolica marokańskiego państwa mieściła się w Marrakeszu. Dopiero sułtani kolejnej dynastii Marynidów na powrót uczynili z Fezu swoją stolicę i znacznie uświetnili miasto. Fez podupadł jednak po raz kolejny za panowania Saadytów, którzy na stolicę znowu wybrali Marrakesz. Dopiero pierwsi władcy dynastii Alawitów w początkach XVII wieku przywrócili miastu jego dawną rangę – panował tu pierwszy marokański sułtan tej dynastii Maulaj Raszid. Za kolonialnych rządów francuskich następował dalszy rozwój miasta, powstała nowoczesna dzielnica ville nouvelle, jednak od początku francuskiego panowania miasto odgrywa już mniejszą rolę z uwagi na fakt, że stolicę Francuzi przenieśli do Rabatu. W 1981 roku medyna w Fezie została wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO. My zwiedzanie rozpoczęliśmy od bramy do pałacu królewskiego, którego jednak nie można zwiedzać.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Potem był krótki spacer dawną ulicą żydowską z charakterystyczną architekturą i kolorowymi kramami.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Ponieważ Fez leży na wzgórzach więc wjechaliśmy na jedno z nich – na fort Borj Sud -  aby podziwiać panoramę miasta z góry.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Odwiedziliśmy też jeden z licznych w mieście warsztatów ceramicznych, gdzie wyrabia się piękną marokańską ceramikę i mozaiki.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Nie mogliśmy pominąć mediny, która jest najlepiej zachowanym średniowiecznym miastem w świecie arabskim. Jej stara część – Fas al Bali – to skomplikowana plątanina ponad 9000 wąskich uliczek, biegnących bez ładu i składu i prowadzących w najróżniejsze zakamarki i tysiące ślepych zaułków. Pełno tu sklepików, warsztatów, jadłodajni no i oczywiście są słynne garbarnie Tanneries Chouwara. W garbarni tej wykorzystywane są wyłącznie naturalne substancje, zarówno do barwienia m.in. szafran, indygo, mak, jak i podczas procesu oczyszczania skóry z sierści m.in. gołębie odchody i zwierzęcy mocz. Stąd „ciekawe” zapachy są nieodłączną częścią tego zakątka.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

W medinie odwiedziliśmy jeszcze piękną medresę Bu Inania z 1350 r . Niestety na teren słynnego najstarszego na świecie działającego bez przerwy uniwersytetu turystów nie wpuszczali

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Późnym popołudniem ruszyliśmy na południowy wschód w kierunku miasteczka i rejonu  Ifrane nazywanego marokańską Szwajcarią a słynącego z największego na świecie rezerwatu cedrów, Miasteczko Ifrane jest centrum narciarskim Maroka – jest to też najzimniejsze miasto Afryki. Podobno zanotowano tu najniższą temperaturę – minus 24 st. C. Oczywiście zrobiliśmy sobie zdjęcia przy pomniku lwa – symbolu Ifrane.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

W drodze na południe zatrzymaliśmy się jeszcze na przełęczy na wysokości 2004 m n.p.m. gdzie spotkaliśmy stada małp – makaków berberyjskich.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Dalej jadąc przez przełęcz Col du Zad dotarliśmy pod wieczór do hotelu Meteorites  w pobliżu miejscowości Boulaajoul.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Rankiem następnego dnia ruszyliśmy na południe w stronę miasteczka Arfud. Jechaliśmy ciekawą doliną rzeki Ziz, w której dzięki wodzie krzewił się prawdziwy las daktylowców. Abdul powiedział nam, że król przejęty kiedyś powodzią jaka nawiedziła te tereny kazał w górze rzeki zbudować tamę dzięki której teraz ta dolina jest bezpieczna.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Dalsza droga prowadziła przez tereny leżące przed milionami lat na północnych krańcach Gondwany – superkontynentu z okresu paleozoiku i mezozoiku. W ciągu milionów lat między Gondwaną a Laurasią znajdowało się morze. Linia brzegowa zmieniała się. Tereny nadbrzeżne kontynentu były zalewane przez morze. Z tych czasów na terenach Antyatlasu zachowało się wiele skamieniałości z których dziś obszar ten słynie. Stanowią one z jednej strony bazę do badań naukowych a z drugiej służą lokalnym społecznościom do produkcji przeróżnych pamiątek sprzedawanych turystom. Zatrzymaliśmy się w lokalnym warsztacie niedaleko Arfud, zajmującym się wydobyciem i obróbką skamienielin – niektóre były niesamowite i ogromne. Warsztat produkował z nich piękne wanny, umywalki, szafki na wino i oczywiście wiele drobnych pamiątek – talerzyków, popielniczek itp. Coś niecoś zakupiliśmy – oczywiście z tych drobiazgów, ale widziałem też zapakowaną dużą paczkę do wysyłki do Polski.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Po wizycie wśród skamielin ruszyliśmy dalej w kierunku do Ksar Tanamouste gdzie zatrzymaliśmy się na lunch. W pobliżu była osada Khamlia zamieszkała przez potomków dawnych niewolników ze środkowej Afryki. Otrzymali oni wolność od króla Maroka i możliwość osiedlenia się na tych terenach. Mieliśmy okazję obejrzeć występ lokalnego zespołu i posłuchać charakterystycznej muzyki „bambaras”.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Stamtąd było już blisko do kluczowej atrakcji wieczoru czyli przejażdżki na wielbłądach na zachód słońca, na wydmy Erg Chebbi (Irk asz-Szabbi). To najpiękniejsze i największe piaszczyste wydmy Maroka. Leżą blisko algierskiej granicy w okolicach miejscowości Merzouga. Wydmy osiągają 150 m wysokości, ciągną się na długości 28 km, a w najszerszym miejscu mają 7 km.

Przesiedliśmy się na wielbłądy i karawana ruszyła na wschód.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Niestety pogoda była wietrzna co przekładało się na nienajlepszą widoczność – ale frajda była duża. Po jakiejś godzinie dojechaliśmy w pobliże szczytu jednej z wyższych wydm, na którą można było się wspiąć pieszo aby podziwiać nieco zamglony zachód słońca.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Po zachodzie słońca wróciliśmy do naszch „okrętów pustyni” i po krótkiej jeździe dotarliśmy na nocleg do „Sandy Dunes Luxury Camp”. Najpierw oczywiście była kolacja a potem koncert przy ognisku.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Rankiem, po śniadaniu ruszyliśmy w drogę powrotną. Po drodze zatrzymaliśmy się przed miasteczkiem Ar-Risani bo załoga chciała koniecznie spróbować wielbłądziego mleka więc Abdul zawiózł nas w miejsce gdzie było stado wielbłądzic z młodymi. A mleko było pyszne!

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

W Ar-Risani z kolei odwiedziliśmy miejscowy targ aby zobaczyć trochę lokalnego kolorytu.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Kolejny przystanek był w Ksar Mellab, gdzie w lokalnym sklepiku mogliśmy poprzebierać się w lokalne stroje i zrobić sobie pamiątkowe zdjęcia. No i oczywiście drobne zakupy. Podobno w strojach wyglądaliśmy jak rodowici Marokańczycy, zresztą oceńcie sami.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Dalej droga zawiodła nas do miasteczka Tinghir słynącego z kopalni srebra a także starej, opuszczonej dzielnicy żydowskiej. Żydzi wyjechali stąd do powstałego po drugiej wojnie światowej Izraela.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Miasto leży w rozległej oazie która wody czerpie ze spływającej tu z gór Atlasu rzeki Todra. Podjechaliśmy do wylotu wąwozu i poszliśmy na krótki, około kilometrowy spacer. Ściany wąwozu wznoszą się na około 300 m nad poziom rzeki. Na szczęście nie było zbyt wielu turystów a i handlarze nie byli zbyt nachalni, więc spacer był całkiem przyjemny.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Z wąwozu pojechaliśmy do naszego hotelu, pięknie położonego na zboczach doliny Dades na wysokości 1620 m n.p.m.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Po śniadaniu następnego dnia ruszyliśmy w stronę Marrakeszu. Oczywiście zatrzymując się w ciekawych miejscach na które Abdul zwracał nam uwagę. Pierwszym przystankiem był lokalny punkt przetwórstwa kwiatów róży damasceńskiej z której słynie dolina Dades. Była okazja do zakupów w lokalnym sklepiku i do zapoznania się z procesem produkcji różnych kosmetyków z kwiatów róży. Ciekawostką jest fakt że na wyprodukowanie jednego litra olejku różanego potrzeba aż pięć ton kwiatów róży.

*)  Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Po odwiedzinach w pachnącym różanym królestwie pojechaliśmy dalej, ale nie omieszkaliśmy zatrzymać się na kawę w jednym z popularnych w Maroku mobilnych ekspresów kawowych zamontowanych na samochodach. Kawa była naprawdę smaczna.

*)  Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Po kawie ruszyliśmy w dalszą drogę do Ouarzazate. To największe miasto w południowo-wschodnim Maroku. Znajduje się pomiędzy pasmem Atlasu Wysokiego a Saharą. Zlokalizowane pośrodku jałowego i skalistego płaskowyżu na wysokości 1160 metrów otrzymało przydomek „bramy pustyni”.  Zatrzymaliśmy się na chwilę aby sfotografować piękną kazbę Taourirt, niestety w czasie naszego pobytu zamkniętą do zwiedzania.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Zaraz za miastem zatrzymaliśmy się na parę minut przy zabudowaniach studia filmowego Atlas które powstało w 1983 r. Przełomowy dlań był rok 1998, kiedy to rozpoczęto prace nad filmem Gladiator. Od tej pory Studio Atlas stało się stolicą filmową Afryki. Nie mieliśmy czasu na szczegółowe zwiedzanie więc tylko zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcia i ruszyliśmy w dalszą drogę.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Nasza trasa prowadziła do Ait Bin Haddu. Ta forteca to najsłynniejszy marokański ksar -  budowla obronna i jedna z najważniejszych atrakcji w kraju. Wrażenie robi jej ogrom, wiek (część pochodzi z XI wieku) i sława (była miejscem kręcenia sporej ilości filmów i seriali, włączając w to między innymi Gladiatora, Prince of Persia czy Grę o Tron). W 1987 roku została wpisana na listę UNESCO. Z położonego na lewym brzegu Wadi Ouarzazate nowego miasta przeszliśmy brodem na prawy gdzie na dość wysokim wzgórzu rozlokował się zabytkowy ksar. Spacerem ruszyliśmy w górę wąskimi, krętymi uliczkami w stronę wznoszących się na szczycie ruin ufortyfikowanego spichlerza (Agadiru). Nagrodą były fajne widoki.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Po obiadku w miasteczku ruszyliśmy dalej w kierunku położonej w górach Atlasu Wysokiego najwyższej przejezdnej przełęczy w Maroku –Tizi n’Tichka (Przełęcz Pastwisk) o wysokości 2260 m n.p.m. Droga jest po remoncie i jest najkrótszą trasą łączącą prowincje Marrakesch i Ouarzazate.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Po zjechaniu z przełęczy zatrzymaliśmy się jeszcze w lokalnym warsztacie i sklepiku gdzie produkuje się olejek arganowy. To płynne złoto Maroka, stosowane szeroko w przemyśle kosmetycznym oraz spożywczym. Ta niezwykła substancja pozyskiwana jest z ziaren marokańskiego drzewa arganowego - a konkretnie z owoców arganii żelaznej - w niezwykle czasochłonnym, ręcznym procesie, który mieliśmy okazję obserwować.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Wreszcie, późnym wieczorem dotarliśmy do naszego hotelu w Marrakeszu. To drugie co wielkości miasto Maroka (po Casablance). Założone zostało w 1070 roku przez emira Abu Bakra ibn Umara. Było cesarską stolicą Imperium Almorawidów. Miejskie mury wzniesione na początku XII w. przetrwały w niemal niezmienionym stanie do dnia dzisiejszego. Główną atrakcją Marrakeszu jest medina, czyli najstarsza dzielnica miasta. W 1985 roku została wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO.

Nie mieliśmy jeszcze dość więc Abdul podwiózł nas w pobliże słynnego, głównego placu Jemaa el Fna, który (podobno) jest najczęściej odwiedzanym rynkiem w Afryce. W 2008 roku został wpisany na listę UNESCO. Plac był pełen ludzi, straganów, zaklinaczy węży, muzyków, fakirów itd. itp. Mnie wydał się trochę przereklamowany. W drodze powrotnej do hotelu naszą uwagę zwróciła ciekawa wystawa w jednym z pasaży handlowych.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Rankiem ponownie pojawiliśmy się przed meczetem Koutoubia (Księgarzy) tym razem w towarzystwie lokalnego przewodnika. Nazwa meczetu pochodzi od księgarzy i bibliotekarzy, którzy w zamierzchłych czasach sprzedawali w pobliżu świątyni rękopisy i książki. Budowę meczetu rozpoczęto w 1147 roku, ale już w 1158 rozebrano go, bo … błędnie wyznaczono położenie kibli a więc i ściany z mihrabem. Nowy meczet został ukończony w 1199 roku za panowania kalifa Jakuba al-Mansura.  Jego charakterystyczny meczet wznosi się na wysokość 69 m. Meczetu nie można zwiedzać więc musieliśmy się zadowolić zdjęciami z zewnątrz.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Meczet sąsiaduje z parkiem Lalla Hasna, w którym zrobiliśmy sobie zdjęcia ze sprzedawcami wody.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Dalej, przez parki i bramę Bab Agnaou poszliśmy w kierunku meczetu Alego ibn Jusufa, który jest w remoncie po ostatnim trzęsieniu ziemi.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Kolejnym zabytkiem, w którym spędziliśmy sporo czasu – głównie czekając w kolejce – była nekropolia Saadytów, która jest obowiązkowym punktem zwiedzania Marrakeszu. Jest przykładem pięknej architektury muzułmańskiej.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Po odwiedzinach w nekropolii zatopiliśmy się w wypełnionych sklepikami i rzemieślniczymi warsztatami ulicach mediny podążając w kierunku pałacu Bahia.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Pałac Bahia został wybudowany w XIX wieku za czasów dynastii Alawitów. Kompleks zabudowań obejmuje blisko 8 hektarów i składa się z labiryntu pomieszczeń z wewnętrznymi ogrodami i dziedzińcami otoczonymi krużgankami. Wyposażenie pałacu zostało rozkradzione po śmierci ostatniego z sułtanów, mimo to wnętrza zachwycają przepychem. Kamienne mozaiki, drewniane precyzyjnie malowane kolorowe sufity, białe stiukowe fryzy zdobione niemal koronkową ornamentyką robią wrażenie.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Na koniec zwiedzania Marrakeszu mieliśmy jeszcze przejażdżkę dorożkami po bogatszych dzielnicach gdzie znajdują się najdroższe hotele.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Bardzo nam się Maroko podobało – kolorowe, z wieloma ciekawymi zabytkami, smacznym jedzeniem i fajnymi lokalnymi przewodnikami, którzy starali się pokazać nam jak najwięcej atrakcji.

Jurek

UWAGA: Zdjęcia bez znaku wodnego w katalogach oznaczonych gwiazdką *)  są autorstwa Jurka Pawłowskiego

We use cookies
Ta strona korzysta z plików cookies. Używamy plików cookies wyłącznie do analizowania ruchu na naszej stronie. Nie zamieszczamy reklam, nie wymagamy logowania, nie zbieramy żadnych innych danych osobowych. Korzystając z naszej strony internetowej, zgadzasz się, że możemy umieszczać tego rodzaju pliki cookie na Twoim urządzeniu.