• Banner01_5x2_1920x512.png

Przez pustynie, góry i morza Jordanii

W zasadzie to zmobilizowali nas do myślenia o tym kierunku wyprawowym Grażyna i Wojtek, którzy odwiedzili ten kraj jesienią ubiegłego roku. Po naszej pięknej wyprawie do Uzbekistanu zatęskniliśmy do kolejnych przygód. Wybraliśmy ofertę znanego nam już biura Ex Oriente Lux, które mimo przeciwności w postaci ograniczeń pandemicznych zorganizowało dla nas wyjazd. I tak pewnego lutowego poniedziałku w grupie pięciu znajomych wylądowaliśmy w Ammanie gdzie spotkaliśmy się z naszym przewodnikiem, rodowitym Jordańczykiem Fadim. Fadi studiował w Polsce a teraz prowadzi swoje biuro turystyczne w Ammanie i często prowadzi polskie grupy w Jordanii.

Jako że był wieczór, więc tylko dojechaliśmy do hotelu i umówiliśmy się z Fadim na poranny wyjazd po przygodę. Czekały na nas pustynie, góry, depresje nad Morzem Martwym ponieważ w planie był objazd prawie całej Jordanii.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Rankiem obudziło nas piękne słońce i po spotkaniu z Fadim ruszyliśmy mikrobusem w podróż. Celem była położona na południowym krańcu Jordanii Akaba – ale najpierw w planie było zwiedzanie „pustynnych zamków". Pojechaliśmy więc z Ammanu na wschód w kierunku granicy z Irakiem i Arabią Saudyjską. Celem było Qasr al Azrak – miejsce gdzie kiedyś była największa w Jordanii oaza z jeziorem zajmującym prawie 20 km kwadratowych. W latach 70-tych XX wieku intensywne pobieranie wód dla potrzeb Ammanu spowodowało problemy ekologiczne i zanik wód powierzchniowych. Teraz czynione są wysiłki na zahamowanie tego procesu i odtworzenie środowiska.

Przed wiekami było to niezwykle ważne miejsce na biegnących przez pustynię szlakach handlowych wiodących z półwyspu arabskiego do Mezopotamii i Syrii. W II w n.e. Rzymianie zbudowali tu potężny fort z miejscowego czarnego bazaltu. Później był siedzibą krzyżowców. Twierdzę przebudował w XIII w emir z dynastii Ajjubidów. Zamek ma kształt kwadratu a w każdym narożniku znajduje się wieża. Wnętrze zamku zajmuje dziedziniec, na którym stoją pozostałości niewielkiego meczetu.

Zdumiewające są drzwi w głównej bramie. Zrobione są z kamienia z kamiennymi zawiasami. Ważą blisko 3 tony ale mimo to, z łatwością daje się je otwierać i zamykać.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Po zwiedzeniu zamku Azrak skierowaliśmy się w kierunku południowo zachodnim do zamku  a w zasadzie zameczku Amra. Zameczek bo jest on niewielki i w zasadzie nie pełniący funkcji militarnych a raczej był miejscem odpoczynku na trasie karawan. Został zbudowany przez kalifa Al-Walida I z dynastii Umajjadów w latach 711 – 715 n.e. To co go wyróżnia to wspaniałe freski zdobiące jego wnętrze. To one spowodowały, że w 1985 roku został on wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Styl i tematyka malowideł zdradzają wpływy hellenistyczne, bizantyjskie i perskie. Malowidła naścienne przedstawiają tancerzy, muzykantów w otoczeniu egzotycznych roślin i zwierząt, a także zapaśników walczących w wiejskim krajobrazie. Ściany pomieszczeń mieszczących niegdyś łaźnie pokrywają freski przedstawiające sceny polowań, sceny z mitologii klasycznej oraz nagie postaci kobiece.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Kolejnym zamkiem na naszej trasie był Qasr Al-Kharanah leżący około 60 km na wschód od Ammanu. Budowla powstała na niewielkim pagórku, wznoszącym się na 15 m powyżej otaczającej pustyni. Przypuszcza się, że zamek został wybudowany na początku VIII wieku. Jest on jednym z najwcześniejszych przykładów architektury islamu w regionie. Budowla prawdopodobnie była karawanserajem lub miejscem odpoczynku dla kupców i jest bardzo dobrze zachowana.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Po odwiedzinach w zamkach ruszyliśmy na południe w kierunku Akaby. Do przejechania mieliśmy ponad 300 km więc do hotelu dotarliśmy późnym popołudniem, prawie wieczorem. Hotel mieliśmy w fajnym miejscu, blisko portu jachtowego i plaży na Morzem Czerwonym więc jeszcze przed kolacją poszliśmy na wieczorny spacer nad morze obiecując sobie plażę na kolejny dzień.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Rankiem zaliczyliśmy z Tadeuszem kąpiel w hotelowym basenie z przeraźliwie zimną wodą, a po śniadaniu wybraliśmy się na plażę aby zanurzyć się w Morzu Czerwonym. Woda w morzu była zdecydowanie cieplejsza niż w basenie!

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie *)

Fadi z kierowcą przyjechali po nas o 13-tej i ruszyliśmy w kierunku odległej o niespełna godzinę jazdy najsłynniejszej jordańskiej pustyni czyli Wadi Rum. Po arabsku nazwa oznacza dolinę piasku, ale ta pustynia to nie tylko piasek. Wadi Rum pełna jest malowniczych, granitowych skał i piaskowców. To właśnie tym skałom piasek zawdzięcza swoje niezwykłe odcienie czerwieni. Spotkanie z pustynią zaczęliśmy od Centrum Turystycznego pięknie położonego w pobliżu góry zwanej Siedem Filarów Mądrości, której nazwa nawiązuje do powieści T.E. Lawrence’a.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Po załatwieniu formalności pojechaliśmy do kampingu Al Sultanah gdzie mieliśmy zarezerwowane noclegi.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Po zakwaterowaniu czekała nas wyprawa jeepem na pustynię, na zachód słońca. Krajobrazy były piękne a zachód słońca bajkowy – zresztą oceńcie sami.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie *)

Wieczorem na kampingu spędziliśmy miły wieczór przy beduińskich potrawach, fajkach wodnych i przymierzaniu beduińskich strojów.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Rankiem, po śniadaniu ruszyliśmy w stronę Petry. Po niecałych dwóch godzinach jazdy dotarliśmy do hotelu położonego tuż przy ścieżce prowadzącej do stolicy królestwa Nabatejczyków.  Po szybkim zakwaterowaniu ruszyliśmy w trasę. Nie daliśmy się namówić  na jazdę konną ani meleksem. Tylko spacer w tym klimatycznym miejscu daje możliwość odczucia piękna i pozwala zastanowić się nad historią i ludźmi, którzy wybudowali to cudo. Leżące na szlaku handlowym z Indii do Egiptu, wykute w skale miasto swój złoty okres przeżywało w okresie od III w. p.n.e. do I w n.e. Petra przechodziła różne dzieje i ciągle była celem najazdów kolejnych władców. Wojny (w szczególności zniszczenia wojenne po zajęciu miasta przez Saladyna w XIIw.) oraz trzęsienia ziemi przyczyniły się do znacznego wyludnienia miasta. Przez blisko 800 lat miasto  pozostawało w ukryciu. Dzięki ciekawości i odwadze szwajcarskiego podróżnika Johanna Ludwiga Burckhardta, miasto zostało pokazane światu w 1812 roku. Dzisiaj „Różowe Miasto” które w 2007 roku ogłoszono jednym z 7 cudów świata przyciąga mnóstwo turystów. Na szczęście dla nas pandemia ograniczyła trochę ruch turystyczny i nie było zwykle znajdujących się tu tłumów. Droga wiodąca do skalnego miasta prowadzi wśród niskich wzgórz wśród których mieszczą się jaskinie, świątynie i grobowce. Pierwszym, który zatrzymał nas na dłuższą chwilę był tzw. Obelisk Tomb pochodzący z I w n.e. przypominający trochę budowle egipskie.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Do najsłynniejszego miejsca  czyli Skarbca doprowadza malowniczy, głęboki i wąski wąwóz As Sik. Kolory skał, ich formy i wykute w skale ślady zaginionej cywilizacji robią wrażenie. Niegdyś odnalezienie wejścia do wąwozu wymagało niezłej znajomości terenu. Wąski wąwóz zapewniał bezpieczeństwo mieszkańcom miasta. Z zachwytem oglądaliśmy te zmieniające kolor skały. Pierwszy widok na skarbiec pojawia się znienacka w wąskiej szczelinie wąwozu. Poczuliśmy się trochę jak odkrywcy.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Z otchłani wąwozu weszliśmy na plac przed Skarbcem, gdzie każdy kto tu dotarł robi fotkę, zasiada przy kawie lub soczku i podziwia. Wykuta w skale, świetnie zachowana budowla robi wielkie wrażenie. Według  legendy na jej szczycie złożono skarb faraona. Między innymi wiara w tą legendę powodowała przez wieki niechęć Beduinów do zdradzania dojścia do Skarbca i każdego podróżnika podejrzewali, że celem jego ciekawości jest chęć wzbogacenia się. Ostatnie badania wskazują jednak, że budowla nie kryła skarbów a była  grobowcem jednego z królów. Skarbiec el-Kasne pochodzi z I w n.e. i jest wysoki na 40 metrów i szeroki na 27. Szkoda, że nie można wejść do środka.

Plac przed Skarbcem to niewątpliwie najbardziej zatłoczone i hałaśliwe miejsce w Petrze.  Do ogólnego gwaru dokładają się pokrzykiwania poganiaczy wielbłądów i osłów (to kolejny możliwy środek transportu dla chętnych dalszego zwiedzania Petry).

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Po krótkim odpoczynku poświęconym na podziwianie Skarbca ruszyliśmy dalej tzw. ulicą Fasad z 44 grobowcami ukrytymi za wyrzeźbionymi w skałach ogromnymi fasadami. Obszerna ulica doprowadziła nas do okazałego teatru.  W  czasach gdy Petra stała się częścią Imperium Rzymskiego (106 rok naszej ery) teatr został rozbudowany kosztem części nabatejskich grobów. Naprzeciw teatru stromą, ale wygodną ścieżką dotarliśmy do punktu z widokiem na teatr.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Dalej kierowaliśmy się głównym szlakiem prowadzącym przez tzw. Wielką Wyżynę Ofiarną do ruin Wielkiej Świątyni, która  w latach świetności zajmowała powierzchnię około 7500 m2. Dalej idąc długą na 250 m ulicą otoczoną kolumnami doszliśmy do końca głównego szlaku, do ruin Qasr al-Bint gdzie wg legendy przetrzymywano córkę faraona.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Oprócz głównego szlaku w Petrze jest jeszcze wiele bocznych prowadzących do bardzo ciekawych miejsc jak np. do tzw. Klasztoru, czy też do wielu punktów widokowych, z których można podziwiać to niesamowite miasto. Niestety na to zabrakło nam czasu, ale postanowiliśmy kiedyś tu jeszcze wrócić.

Następnego dnia rano z żalem opuściliśmy nie tylko pięknie położony, ale i klimatyczny hotel w Petrze  i ruszyliśmy w drogę w kierunku Morza Martwego. Po drodze na pustyni, w wiosce Al Jaya zatrzymaliśmy się przed nieco innym hotelem.  Mohammed Al Malaheem, tutejszy emeryt stworzył w Volkswagenie Garbusie miejsca noclegowe i reklamuje go jako najmniejszy hotel świata. Mogą tu przespać się dwie osoby (nocleg ze śniadaniem kosztuje ok. 40 JOD).

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

W tle za dowcipnie zorganizowanym hotelikiem widać okazały zamek obronny Shobak (inne nazwy to  Montreal lub Krak de Montréal). Zimny, porywisty wiatr oraz ołowiane chmury dodawały grozy zamczysku. Wzniesiony w 1115 roku przez jerozolimskiego króla Baldwina I jest najstarszym z obronnych zamków dzisiejszej Jordanii.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Wewnątrz ruiny pokazują rozmach z jakim wybudowano twierdzę. Widać, że zamek był samowystarczalny. Na ogromnym terenie znalazło się miejsce dla wykutych w skale zbiorników wodnych, a okoliczny pas żyznej ziemi zapewniał pożywienie. Są tam też ruiny kościołów: jeden z niegdyś elegancką absydą wspartą na dwóch mniejszych wnękach oraz drugi, pod którym znajdują się katakumby a w nich islamskie tablice, chrześcijańskie rzeźby oraz duże kamienne kule używane w katapultach. Była też i szkoła.  W czasach Mameluków (XIV w.) zaadaptowano na nią duży dwupiętrowy budynek z łukami. Ponoć znajduje się tu też tajemne przejście do miasta Shobak.  

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Zamek zbudowano na wzgórzu powyżej szlaków handlowych między Syrią, a Półwyspem Arabskim. Widoki na suche góry, gdzieś na horyzoncie wiatraki oraz wykute w skale i opuszczone już dawno domy robią wrażenie.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Pogoda delikatnie zaczęła się poprawiać chociaż porywisty wiatr dalej dawał nam się we znaki. Naszym kolejnym celem był rezerwat Dana. Pod okiem lokalnego przewodnika górskiego pochodziliśmy trochę po tym fantastycznym miejscu.

Rezerwat Dana to największy (o powierzchni ok. 320 km2) rezerwat przyrody w Jordanii. Położony jest wysoko w górach. Rozciąga się na terenie Doliny Jordanu będącej częścią Wielkich Rowów Afrykańskich od doliny Wadi Araba ok. -200 m p.p.m. do wzgórz z klifowymi zboczami w okolicy miejscowości Al-Kadisijja sięgającymi ponad 1400 m n.p.m.

Po rezerwacie spacerowaliśmy z lokalnym przewodnikiem, który z zaangażowaniem opowiadał nam o tym jak wiele jest tu różnorodności i jakie bogactwo przyrodnicze kryje ten teren. Wpływają na to specyficzne  warunki klimatyczne od strefy śródziemnomorskiej do pustynnej. W rezerwacie występuje ponad 830 gatunków roślin, w tym trzy endemiczne. Zwierzęta są tu bardzo płochliwe, więc ich nie spotkaliśmy  ale według słów przewodnika, żyje tu ponad 215 gatunków ptaków i 38 gatunków ssaków.

Trzeba przyznać, że piękne, jasne formy skalne, a wśród nich okazałe cyprysy wiecznie zielone robią wrażenie.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Po spacerze przewodnicy poczęstowali nas jordańską (beduińską) herbatą, która w tych warunkach smakowała wyśmienicie.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Po obiedzie w beduińskim domu podjechaliśmy do wioski Dana, z której wychodzi jeden ze szlaków po rezerwacie (około 16 km). Wioska położona jest wysoko w górach, a więc widok na wijącą się w dole dolinę Wadi Dana jest niezapomniany. Niestety nieznośny wiatr i mżawka spowodowały, że sklepikarze i mieszkający w tej częściowo opuszczonej wiosce Beduini pochowali się do domów.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Z wysokich pustynnych gór zjechaliśmy późnym popołudniem nad jordańskie Morze Martwe. Już z drogi widok na zasolone brzegi był ciekawy. Morze Martwe to tak naprawdę słone jezioro bezodpływowe położone w tektonicznym Rowie Jordanu na pograniczu Izraela, Palestyny i Jordanii. Lustro wody znajduje się w najniższym punkcie naszej planety tj. ponad  430 m p.p.m.  i ciągle się obniża.  Jezioro to jest bardzo słone (średnio 26%). Na powierzchni zasolenie wynosi ok. 22%, a na głębokości 50 m – 36%. Takie warunki wyeliminowały całkowicie życie w tych wodach wyłączając oczywiście bakterie.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Nastawialiśmy się, że skorzystamy z tego największego naturalnego spa na Ziemi. Wysoka zawartość soli i minerałów ma silne właściwości lecznicze. Ponoć mamy tu 26 cennych pierwiastków wpływających na gładkość i zdrowie skóry (legenda głosi, że to miejsce lubiła też  Kleopatra). Niestety pogoda popsuła nam plany. Morze było rozfalowane i nie wolno było się kąpać, a właściwie położyć na wodzie. Pozostało tylko brodzenie i ewentualne obkładanie się leczniczym błotem, ale gorzkiej od soli wody spróbowaliśmy.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Nasz hotel na szczęście  leżał tuż przy plaży i mogliśmy chociaż skorzystać z basenów i jacuzzi wypoczywając przed kolejnym intensywnym dniem.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Po odpoczynku i kąpielach w hotelowych basenach ruszyliśmy następnego dnia w południe w kierunku owianej legendami Góry Nebo. Zgodnie z biblijnymi przekazami Mojżesz prowadzący swój lud do ziemi obiecanej „wstąpił ze stepów Moabu na Górę Nebo skąd zobaczył cel wędrówki”. Jednak zgodnie z przepowiednią Boga sam do celu nie dotarł – zmarł na Górze Nebo. Pochowano go w okolicy, ale miejsce jego pochówku nie jest znane. W pobliżu góry miała też zostać ukryta Arka Przymierza po zburzeniu Jerozolimy przez Nabuchodonozora. Góra Nebo od wczesnych czasów chrześcijańskich stała się celem pielgrzymek. Już w IV w. n.e. powstało tu chrześcijańskie sanktuarium. Kościół rozbudowano i ozdobiono zachowanymi do dziś mozaikami w VI w. n.e. Antycznymi zabytkami opiekują się od 1932 roku franciszkańscy zakonnicy. W 2000 roku Górę Nebo odwiedził Jan Paweł II. Charakterystycznym symbolem sanktuarium jest wężowy krzyż z brązu autorstwa włoskiego artysty Giovanniego Fantoniego.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Z Góry Nebo pojechaliśmy do pobliskiej Madaby – miasta, którego początki sięgają czasów królestwa Ammonitów czyli II w. p.n.e. Głównym zabytkiem miasta jest słynna Mapa z Madaby znajdująca się na podłodze prawosławnego greckiego kościoła św. Jerzego. Pochodzi ona z bizantyjskiej świątyni z około 560 roku. Powstawała przez sześć lat z dwóch milionów kawałków a jej pierwotne wymiary szacuje się na 16 na 6 metrów. Przestawiono na niej ziemie od Libanu do delty Nilu, od Morza Śródziemnego po Pustynię Arabską. Do dziś przetrwał fragment, na którym jest Jerozolima, łodzie na Morzu Martwym, ryby w rzece Jordan i Jerycho. Każda miejscowość została podpisana w języku greckim. To najlepsza topograficzna mapa sprzed powstania współcześnie znanej kartografii. Znajduje się na niej 157 miast i wsi, które istniały między 542 a 570 rokiem n.e. Mozaika ta jest zarazem najstarszą zachowaną mapą Ziemi Świętej. Szczegółowo przedstawia Jeruzalem z czasów Bizancjum: mury miasta, Bramę Damasceńską, Bramę Złotą , Cytadelę Dawida, Bazylikę Grobu Pańskiego.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Madaba do dziś jest centrum sztuki mozaik a w okolicznych warsztatach można zobaczyć i kupić naprawdę piękne rzeczy wykonane tą techniką.

Po noclegu w Madabie następnego dnia ruszyliśmy na północ Jordanii w kierunku Dżerasz. Po drodze jeszcze odwiedziliśmy zamek Saladyna w Adżlun. Zamek Kalat ar-Rabat położony jest na wysokim wzgórzu (1250 m n.p.m.). Został zbudowany na polecenie Saladyna w 1184 roku dla obrony przed krzyżowcami. Później był we władaniu mameluków a od 1516 roku Turków osmańskich. Obecnie jest udostępniony do zwiedzania.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Po zwiedzaniu zamku wróciliśmy do głównego celu dnia jakim były pozostałości rzymskiego miasta w Dżerasz. W starożytności miasto nazywało się Gerasa i było jednym z głównych rzymskich miast na terenie dzisiejszej Jordanii. Według różnych źródeł początki miasta sięgają czasów Aleksandra Macedońskiego (IV w p.n.e.) Rozkwit miasta przypadł na czasy cesarza Trajana w II w n.e. Wielkie trzęsienie ziemi w 749 r. n.e. doprowadziło do upadku miasta. Zasypane ruiny odkrył dopiero w 1806 roku niemiecki archeolog Ulrich Seetzen. Na dzień dobry przy wejściu do miasta od południa powitał nas Łuk Hadriana, którego prześwit ma 13 m a kiedyś był dwa razy wyższy. Został zbudowany w 129 r. n.e. na cześć wizyty cesarza Hadriana.  Zaraz za łukiem rozciągają się długie na 250 m ruiny hipodromu.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Dalej doszliśmy do Bramy Południowej za którą rozciąga owalny plac otoczony 56 jońskimi kolumnami. Prawdopodobnie kiedyś było to forum. Największe wrażenie robi kiedy ogląda się go z góry. Jest uznawany za jedyny tego typu zabytek na świecie.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Z placu poszliśmy obok ruin świątyni Zeusa do Teatru Południowego, pochodzącego z I w n.e. i mieszczącego 5000 widzów. Mieliśmy okazję sprawdzić jego akustykę jako że czas umilał tam dwuosobowy zespół beduiński grający na bębnie i kobzie. Podobno kobza to bardzo popularny instrument w jordańskiej armii.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie *)

Z teatru ścieżką biegnącą po zachodniej stronie z pięknymi widokami na miasto poszliśmy w kierunku świątyni Artemidy. Córka Zeusa, bogini łowów, urodzaju i płodności, była patronką Dżerasz. Świątynia wzniesiona na niewielkim wzgórzu sprawia wrażenie dostojeństwa. Z jej dwunastu kolumn z korynckimi kapitelami zdobionymi liśćmi akantu zachowało się jedenaście.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Dalej dotarliśmy do Teatru Północnego, którego widownia mogła pomieścić 1600 widzów.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Dalej, poprzez Propyleje doszliśmy do głównej ulicy miasta Cardo Maximus – wiodącej od bramy południowej do północnej. Kiedyś Cardo Maximus otoczona była głównymi budynkami, rezydencjami i sklepami. Z obu stron otoczona jest rzędami kolumn, których kiedyś było podobno ponad 500. Ulica jest wybrukowana a na bruku widoczne są ślady rzymskich powozów. Mniej więcej w połowie ulicy znajduje się Nimfeum, czyli fontanna miejska, niegdyś bardzo bogato zdobiona budowla, z dolnym basenem w kształcie muszli.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Starożytne ruiny Dżerasz robią wielkie wrażenie – na pewno nie można ich nie zobaczyć odwiedzając Jordanię.

Z Dżerasz powróciliśmy do Ammanu – nasz wyjazd zbliżał się do końca, ale ponieważ samolot mieliśmy dopiero następnego dnia wieczorem więc Fadi obiecał nam jeszcze zwiedzanie najciekawszych miejsc stolicy Jordanii.

Dzisiejszy Amman leży w miejscu starożytnej osady wspominanej już w Starym Testamencie jako Rabath Ammon – stolica królestwa Ammonitów. Została zdobyta przez króla Dawida, a w III w p.n.e. przez władcę Egiptu Ptolomeusza II i na jego cześć nazwana Filadelfią. Potem zdobyli ją nabatejczycy, a 635 roku Arabowie. Upadek miasta zaczął się po przeniesieniu stolicy kalifatu do Damaszku. W wieku XVII miasto zostało całkowicie opuszczone. Odbudowali je osadnicy czerkiescy w 1878 roku, zaś dynamiczny rozwój miasta nastąpił po otwarciu linii kolejowej z Damaszku do Medyny w 1903 roku. Zwiedzanie rozpoczęliśmy od Cytadeli wznoszącej się na najwyższym w Ammanie wzgórzu  Jebel Al-Qal’a. To tutaj była stolica Ammonitów. W czasach rzymskich była tu świątynia Herkulesa , której wysokość sięgała 13 metrów a z której pozostało jedynie kilka kolumn oraz fragment rzeźby kolosalnej dłoni herosa.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie *)

Widoki ze wzgórza na starożytne ruiny i rozciągające się wokół dzielnice mieszkalne współczesnego Ammanu bardzo nam się podobały. Kolejnym celem był widoczny już z cytadeli rzymski teatr z II w n.e. gdy Amman nazywany był Filadelfią. Pomieścić mógł na widowni do 6000 osób. Zbudowano go w takim kierunku, że słońce nie mogło razić widzów podczas oglądania spektaklu. Wspiąłem się do najwyższego rzędu siedzeń i widoki rzeczywiście mogą przyprawić o zawrót głowy. Obok leży mały, mieszczący 500 widzów teatr dla VIP-ów – Odeon.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Po zwiedzaniu zabytków Fadi zabrał nas jeszcze na leżący obok arabski targ wypełniony kramami, na których można kupić wszystko, pełny przekrzykujących się handlarzy i kupujących.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Zwiedzanie Ammanu zakończyliśmy krótkim spacerem po ammańskim Downtown. To genialna mieszanka Wschodu i Zachodu, tradycji i nowoczesności gdzie jest zawsze tłum tubylców, ich sklepiki, knajpki, kawiarenki, w których codziennie się stołują. Tam też Fadi namówił nas na lokalny deser  – kanafeh. Jest to zapiekany ser w posypce, najczęściej z pistacji i polany miodem – podawany na ciepło! Niebo w gębie! Cukiernia Habibah Sweets słynie z tego deseru jako najlepszego w całym Ammanie.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Tak na słodko zakończyliśmy naszą wyprawę do Jordanii. Było świetnie – perfekt organizacja, świetne hotele, wspaniałe zabytki. Tylko czasu na te atrakcje trochę mało – trzeba będzie tam wrócić.

Dorota i Jurek

Uwaga: zdjęcia bez znaku wodnego w albumach oznaczonych *) są autorstwa Tadeusza

 

We use cookies
Ta strona korzysta z plików cookies. Używamy plików cookies wyłącznie do analizowania ruchu na naszej stronie. Nie zamieszczamy reklam, nie wymagamy logowania, nie zbieramy żadnych innych danych osobowych. Korzystając z naszej strony internetowej, zgadzasz się, że możemy umieszczać tego rodzaju pliki cookie na Twoim urządzeniu.