• HynekBanner.jpg

Łagodne wejście

Za chwilę 2015. Jak śpiewa kolęda Nowy rok bieży, w jasełkach leży, A kto, kto?”. No właśnie, pytania, co na przyszłość. I próba podsumowania (podliczenia) co za nami. Jak łagodnie przejść, przemknąć się, prześliznąć w czasie? To trochę przypomina rzecz modną a podobno wkrótce obowiązkową, czyli eco-driving. Wynalazek? Nowość? Czy ja wiem? Gdzie indziej to normalne, że szanujemy współuczestników jazdy, kierowców, pieszych i...samochody. A u nas… Przypominam sobie jak jakieś pół wieku temu Ojciec opowiadał mi jak w czasie wojny, w Anglii uczono kierowców. Tzn. mówiąc precyzyjnie przysposabiano szoferów do jazdy w wojsku. (Wojna oczywiście druga, światowa). Początek był taki, że” byli wysyłani do Anglików. Tam zaczynało się od wymontowania hamulców. Jazda tylko przy pomocy skrzyni biegów i gazu. Na swoistych torach przeszkód. Kiedy wracali do nas – jeździli jak anioły”. Jest coś takiego jak kultura. Również jazdy. Ale to COŚ trzeba mieć w sobie. Przede wszystkim. Kultury jazdy chyba można się nauczyć. Kultury osobistej… Co ja piszę trzeba mieć. Przecież my pierwszy naród świata…

       Parę cytatów z wywiadu Przemysława Franczaka z Krzysztofem Wielickim ”Wyjeżdżałem nocą, żeby nie widzieć jak dzieci płaczą”, z Gazety Krakowskiej.

        „Himalaiści mają specyficzną relację ze śmiercią? – Ja mawiam tak: w górach jest tylko jedna porażka i nazywa się śmierć. Cała reszta to nowe doświadczenie. Nikt nie chce umierać w górach, proszę mi wierzyć.

       Ale obcujecie z nią częściej niż inni. Ona się zdarza, widzi się ją, słyszy się o niej, czasem w drodze na szczyt obok niej przechodzi. Chirurg też inaczej na nią patrzy niż zwykli śmiertelnicy.- Być może. Ale ja bym powiedział, że chirurgowi częściej zdarza się z nią obcować. Śmierć w górach jest medialna, ale procentowo patrząc nie ma jej tak wiele. Jej „atrakcyjność” polega na tym, że wydarza się gdzieś daleko. My ryzyko akceptujemy, wiemy, że coś może się zdarzyć, ale absolutnie o śmierci nie myślimy. Tam się myśli o życiu. 

Był kiedyś taki moment, że nienawidził Pan gór?

Gór nie. Przeciwko górom nie można występować. Ale przy różnych tragicznych sytuacjach pojawia się taka niezgoda, wściekłość na los, który próbuje rządzić naszym Zycie. My najbardziej boimy się sytuacji, której nie można przewidzieć. Serak nie leci pięć lat i nagle we wtorek o szóstej rano, trach. Ktoś ginie. Człowiek wtedy myśli, że nie chce robić czegoś, co nie do końca od niego zależy. Ale to oczywiście mija, bo to jest pasja. Z pasją się umiera.

       …Oczywiście moralność na zerze i ośmiu tysiącach jest taka sama, jednak zawsze jest jakieś, „ale”. Czy bać się o życie i uciekać, czy być bohaterem i umrzeć. Zresztą nikt nikomu w góry iść nie karze. Każdy powinien określić swoje możliwości, limit. Nie ukrywam, że koledzy stracili tam czujność (chodzi o Broad Peak). Ale wielu himalaistom to się zdarzyło. To jest taka chwila, że jak ją człowiek przegapi, to może być źle. Ale ta chęć realizacji celu, szczególnie jak się widzi szczyt, jest niebywale silna. Ja tez wiele razy coś takiego odczuwałem, miewałem momenty utraty czujności, tylko, że zawsze spadałem na cztery łapy”.

 

I tego ostatniego życzę Wszystkim. Sobie też.

 

 AZH

We use cookies
Ta strona korzysta z plików cookies. Używamy plików cookies wyłącznie do analizowania ruchu na naszej stronie. Nie zamieszczamy reklam, nie wymagamy logowania, nie zbieramy żadnych innych danych osobowych. Korzystając z naszej strony internetowej, zgadzasz się, że możemy umieszczać tego rodzaju pliki cookie na Twoim urządzeniu.