• HynekBanner.jpg

Kwarantanny czar 51- Kinol

Potarzam od zawsze, że największą zmianą (na plus, ten powojenny nie XXI wieczny) po II wojnie było to, że ludzie nauczyli się czytać i pisać. Obowiązkowo zresztą. Niestety życie pokazuje, że jednak czytanie a czytanie ze zrozumieniem to jednak różnica kolosalna. No cóż myślenia trudno nauczyć. I nauczyć się też. A piszę to w kontekście codziennego obrazu zamaseczkowanych Rodaków. Ale po kole - byłem kilka chwil nad Bałtykiem. Piękną pogodę trafiłem. Ale mimo apeli i marudzenia ludzi w maseczkach tam raczej mało. Raczej to taka pieszczota. Słowna. Jod leczy? Zapobiega? Zresztą to samo dotyczy gór. Ale… niby kumaci jesteśmy i wielu (?!) stosuje się do zaleceń.  Ale przecież wiemy lepiej. Pomijam ilość zaszczepionych chodzi o namordniki maseczkami dla niepoznaki zwane. Zakładać należy. OK! Tylko, że jak zawsze diabeł (w końcu większość z nas jest przecież wierząca) tkwi w szczegółach. No i …Nakładamy. Fachowcy mówią, że winniśmy zasłaniać usta i nos. Ale znaczna część tubylców osłania tylko usta. Może taka moda. A może brzydkie uzębienie mają i maskują? A kinol wystaje. Czasami wygląda to śmiesznie. Czasami tragicznie. Ale co tam – maskę noszę. To trochę jak tłumaczenie faceta, który przejechał na czerwonym „panie władzo było dopiero ciemnopomarańczowe”. Z pandemicznego punktu widzenia sensu to nie ma. Ale przecież zastosowałem się. Inżynierowie dusz (nie chodzi o episkopat) mówią, że nie szczepimy się bo nie wierzymy. A nie wierzymy bo tego nas nauczono. Klasyk mówił kiedyś, że „rząd się sam wyżywi”. Potem były chrupiące bułeczki. Dzisiaj opowieści Koszałka Opałka (z całym szacunkiem dla twórczości Pani Konopnickiej) to ho, ho, ho  albo jeszcze bardziej. A „czym skorupka za młodu nasiąknie tym na starość trąci”. Więc dlaczego zdziwko rośnie? Przecież to … Jeśli ministrowie taki swoisty folwark zwierzęcy starają się uprawiać. Jeśli kreda(ta do pisania) staje się narzędziem zbrodni to ja się nie dziwę. Tak na boku, u sąsiada na działce często bawi się jego mała wnuczka. Jej ulubionym zajęciem jest rysowanie kredą na betonowym  chodniczku. Sąsiad nie czuje się zagrożony. Tym bardziej, że dość częste o tej porze roku deszcze zmywają dziecięce dzieło. Natychmiast. No i można tworzyć od nowa. A przecież trening czyni mistrza. Swoją szosą (albo nawet pomalowanym chodniczkiem) gdyby tak aktywnie zajmowano się malarzami (!?) którzy robią to w górach. No, ale oni używają farb w sprayu. Ta widocznie mniej szkodzi.

AZH

 

 

 

We use cookies
Ta strona korzysta z plików cookies. Używamy plików cookies wyłącznie do analizowania ruchu na naszej stronie. Nie zamieszczamy reklam, nie wymagamy logowania, nie zbieramy żadnych innych danych osobowych. Korzystając z naszej strony internetowej, zgadzasz się, że możemy umieszczać tego rodzaju pliki cookie na Twoim urządzeniu.