Przed...
Nie da się ukryć, trwa tzw. kampania. Tzw. wyborcza. A nawet weszła na najwyższe (cokolwiek to znaczy) obroty. A, że ciszy jeszcze nie ma, więc pozwolę sobie zacytować francuskiego polityka Edourda Herriota – „Polityka jest jak dobre flaki. Powinna zalatywać gównem. Byle nie za bardzo”. To było po pierwsze.
Po drugie – znalezione w sieci, niestety nie jestem w stanie podać autora (autorów?). W każdym razie znakomicie pasuje mi to do pierwszego, czyli nowe dyscypliny olimpijskie. Chyba nie tylko o sportowe chodzi: „skok na kasę, rzut oszczerstwem, wyścig szczurów, gonitwa do żłobu, biegunka legislacyjna, galopująca inflacja, robienie w balona, puszczanie w skarpetkach, puszczanie z torbami, nurkowanie w przepisach, przeciąganie liny, gimnastyka przed wypłatą, zmagania na mównicy sejmowej, dźwiganie ciężarów podatkowych, wyciskanie każdego grosza, bieg do stołków, sztafeta oszustów, podgryzanie przeciwnika, wciskanie kitu emerytom, gra w chowanego dłużnika, zawody lania wody, targanie po szczękach, bicie piany, szermierka na belki, odbijanie problemów, jazda na czas przez blokady, przepychanie ustaw bez sensu.”
Ponieważ czasu mało proponuję podkreślić co ważniejsze, dopisać własne i sprawdzić swoich (ładnie powiedziane) kandydatów, partię czy też ugrupowanie na ile czy też po ile wywiążą się z dzisiejszych zobowiązań. Zadeklarowanych oczywiście jak najbardziej.
Po trzecie. Do zobaczenia w nowym świecie. Za tydzień.
AZH