2015 - Japonia - Czerwienienie Klonów.
Część I - Tokio, Nikko, Hiroshima, Saijo, Miyajima
Dorotka wybrała się do Japonii na kwitnienie wiśni. Ja pojechałem na czerwienienie klonów. Chcieliśmy mieć całą Japonię! Namówiłem na wyjazd Andrzeja i Jacka, wybraliśmy najlepszą naszym zdaniem ofertę i tak siódmego listopada 2015 roku wyruszyliśmy na podbój Japonii! Grupa była mała, bo raptem jechaliśmy w sześć osób plus przewodnik Grzegorz. Lecieliśmy z Warszawy do Tokio przez Kopenhagę. Po drodze oczywiście porównywaliśmy ceny piwa na lotnisku Chopina i w Kopenhadze.
Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie
Rano - po 11-tu godzinach lotu - wylądowaliśmy na lotnisku Narita. Tokio przywitało nas deszczem, ale do hotelu dotarliśmy nie wystawiając nosa na świat - najpierw pojechaliśmy pociągiem, potem jedną stację metrem i prosto z metra weszliśmy do naszego hotelu Villa Fontaine. Ponieważ pokoje mieliśmy dopiero za dwie godziny zostawiliśmy bagaże i poszliśmy coś zjeść. Grzegorz zabrał nas do knajpki w pobliżu hotelu i mieliśmy pierwszą okazję, aby zmierzyć się z pałeczkami i japońskim jedzeniem. Andrzej trochę marudził na pałeczki, ale rybka, zupa miso i japońskie sałatki(?) smakowały nam bardzo. Po jedzonku wróciliśmy do hotelu żeby się rozgościć i trochę odpocząć przed udaniem się na zwiedzanie Tokio by night. Niestety pogoda nie poprawiła się więc w deszczu pojechaliśmy do tokijskiego ratusza. Widoki nie były imponujące, bo mgła zabrała nam te przyjemności.
Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie
Dalej spacerowaliśmy biznesową i handlową częścią Tokio podziwiając feerię barwnych neonów.
Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie
Z dzielnicy handlu i biznesu wkroczyliśmy w Kabuki-cho - dzielnicę czerwonych latarni, ale na postronnym widzu niestwarzającą wrażenia poza wściekle kolorowymi neonami. Prostytucja jest w Japonii zakazana więc to nie np. Amsterdam. Ale koloryt i lokalny klimat robią wrażenie.
Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie
Wróciliśmy do hotelu i poszliśmy jeszcze na lekką kolacyjkę - wspaniałe, japońskie szaszłyczki :-)
Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie
Rano wstaliśmy bardzo wcześnie, bo mieliśmy przed sobą trochę jazdy - najpierw shinkansen, potem godzinę lokalnym pociągiem i na koniec jeszcze autobusem. Celem było Nikko gdzie znajduje się kompleks shintoistycznych świątyń wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Najstarsze pochodzą z VIII wieku. W roku 789 mnich Shodo Shonin założył tu buddyjską pustelnię.
Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie
Shinkansen, a szczególnie organizacja transportu bardzo nam zaimponowały. Autobusik na koniec był ciekawy, bo drewniany - przynajmniej jeśli chodzi o wyposażenie wnętrza. Wysiedliśmy na przystanku blisko słynnego mostu Shinkyo stojącym w miejscu gdzie według legendy mnich Shono przeprawił się przez rzekę Daiya na grzbietach dwóch węży.
Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie
Od mostu piękną aleją pośród potężnych kryptomerii i czerwonych klonów podeszliśmy w górę do kompleksu świątynnego Tosho-gu. Obecny jego kształt jest zasługą rodu Tokugawa. W roku 1617 zmarł Tokugawa Ieyasu. Wódz, który na początku XVII wieku zdobył panowanie nad Japonią i ustanowił szogunat został pochowany w Nikko, zaś jego wnuk, Tokugawa Iemitsu, postanowił uczynić z tego miejsca mauzoleum ku czci wielkiego przodka. W rozpoczętej w 1634 roku przebudowie oryginalnej świątyni Tosho-gu uczestniczyło piętnaście tysięcy rzemieślników z całego kraju. Efekt ich pracy był imponujący i do dziś dnia Nikko pozostaje jedną z największych atrakcji turystycznych Japonii.
Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie
Już pierwsze dziedzińce świątyni zrobiły na nas wrażenie. Ze względu na wspaniałe zdobienia są one zwane japońskim barokiem. Na początek przywitała nas buddyjska pagoda, której pięć kondygnacji reprezentuje pięć japońskich żywiołów - ziemię, wodę, ogień, wiatr i niebo. Potem przez bramę torii weszliśmy na teren świątyni shinto.
Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie
Dalej zainteresowała nas święta stajnia - budynek ozdobiony słynną rzeźbą trzech mądrych małp - symbolem Nikko. Te małpy to: Mizaru, która zakrywa oczy, więc „nie widzi nic złego”, Kikazaru, która zakrywa uszy, więc nie słyszy nic złego, oraz Iwazaru, zakrywająca pysk, która nie mówi nic złego, co można zinterpretować jako: "Nie szukaj i nie wytykaj błędnych czynów i słów innych ludzi". Rzeźb małp jest więcej i prezentują cały cykl ich życia.
Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie
Dokonaliśmy (przynajmniej niektórzy) symbolicznego oczyszczenia i weszliśmy do kolejnych świątyń. Podziwialiśmy wspaniale zdobione bramy i budynki świątynne. Grzegorz poprowadził nas w górę do mauzoleum najsłynniejszego z szogunów z rodu Tokugawa - Ieyasu. Najpierw przeszliśmy przez bramę ze słynnym Śpiącym Kotkiem, a potem po stromych schodach w górę do mauzoleum.
Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie
Z mauzoleum wróciliśmy do głównych świątyń - niestety nie można było tam filmować i robić zdjęć. Ale świątynie bardzo nam się podobały. W świątyni Ryczącego Smoka jeden z mnichów prezentował ciekawe zjawisko akustyczne uderzając dwoma drewnianymi pałkami o siebie. W zależności od tego gdzie to robił - słychać było efekt dżwiękowy, który wg legendy ma przypominać ryk smoka.
Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie
Po zwiedzaniu poszliśmy na obiadek w małej rodzinnej knajpce z bardzo dobrymi japońskimi daniami. Skosztowaliśmy zupy z plackami z kożuchów powstających na serwatce przy produkcji sera oraz sake na ciepło. Potem jeszcze wśród czerwonych klonów poszliśmy na dworzec kolejowy i wróciliśmy do Tokio.
Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie
Grzesiek namówił nas na zwiedzanie sztucznej wyspy Odaibo na Zatoce Tokijskiej skąd rozpościera się piękna panorama miasta. Trochę przypomina to szanghajski Pudong - wieżowce co prawda niższe ale wyspa zdecydowanie większa. Pojechaliśmy tam specjalną, bezobsługową kolejką Yurikamome oczywiście w pierwszym wagonie żeby wrażenie było większe. Kolejka jedzie z dworca Shimbashi i przez wspaniały zakręcany most zwany Tęczowym Mostem dojeżdża na wyspę. Wyspa jest pełna centrów handlowych, parków rozrywki, hoteli. Podziwialiśmy też słynny budynek Fuji TV ze studiami w kształcie kuli zawieszonej w środku budynku. Jest tam też replika Statuy Wolności podobnie jak ta nowojorska podarowana miastu Tokio przez Francuzów. Wszystko to mieliśmy okazję oglądać w scenerii nocnej, a do tego piękną nocną panoramę Tokio z Tokyo Tower na horyzoncie.
Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie
Podziwiamy widoki a potem lądujemy w knajpce gdzie odważnie zamawiamy sashimi czyli surową rybę. Jedzonko - jak to w Japonii - bardzo nam smakowało, chociaż Andrzej żałował że było mało. Koledzy z grupy patrzyli na nasze sashimi trochę podejrzanie, a Grzegorz się zastanawiał jak się będziemy po nim czuć. Ale wszystko było w najlepszym porządku .
Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie
Kolejny dzień poświęcamy na zwiedzanie Tokio. Jedziemy od świątyni Meiji poświęconej cesarzowi Japonii który otworzył ten kraj na świat. Najpierw trafiamy na wystawę kwiatów - głównie chryzantem i drzewek bonsai.
Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie
Świątynie są zupełnie inne niż te które oglądaliśmy w Nikko - są proste i praktycznie bez żadnych ozdób. Na dziedzińcu świątyni oglądamy tradycyjne beczki po sake oraz beczki wina podarowane przez francuzów cesarzowi.
Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie
Trafiliśmy też na tradycyjny, szintoistyczny ślub z parą młodą ubraną w ceremonialne stroje. Wiele młodych i bogatych par decyduje się na ślub w tej świątyni.
Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie
Z parku Meiji poszliśmy na handlową ulicę Takeshita gdzie zakupy robią japońskie nastolatki kupując różne dziwne stroje i dodatki do nich. Nie było tłumów, i tylko różne dziwne stroje i dodatki do ubrań zwracały naszą uwagę.
Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie
Po spacerze dzielnicą Harajuku zdecydowaliśmy się na lunch. My we trójkę trafiliśmy do małej knajpki, takiej typowej dla Japończyków. Na początku było pusto ale po kilkunastu minutach salki się zapełniły. Zamówiliśmy danie nie bardzo wiedząc co tak naprawdę dostaniemy. Ale trafiliśmy bardzo dobrze - na zupę z małży z makaronem - bardzo smaczną.
Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie
Po zupce wjechaliśmy jeszcze na najwyższe piętro domu towarowego aby zrobić zdjęcia miasta z tarasów na dachu.
Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie
Z dzielnicy Harajuku poszliśmy w stronę skrzyżowania Shibuya - najbardziej ruchliwego skrzyżowania świata. Po drodze podziwialiśmy architekturę nowoczesnych budynków. Skrzyżowanie jest faktycznie bardzo ruchliwe - podobno dziennie porusza się po nim około dwóch milionów ludzi. Obok skrzyżowania obejrzeliśmy jeszcze pomnik wierności - czyli posąg psa Hachiko. Pies wracał przywitać swojego pana przez 10 lat, pomimo że jego pan już dawno nie żył. Grzegorz poprowadził nas też w miejsce skąd można oglądać skrzyżowanie z góry. Dodatkową atrakcją tego miejsca jest ogromny obraz osoby, która przeżyła wybuch bomby atomowej w Hiroszimie.
Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie
Grzesiu poprowadził nas jeszcze do dzielnicy hoteli miłości - hoteli wynajmowanych przez Japończyków do uprawiania seksu. To nie dzielnica prostytucji - pokoje wynajmują tu także małżeństwa które nie mają w domach warunków do tego zbożnego zajęcia :-).
Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie
Kolejnym punktem na naszej trasie było Tokio International Forum - centrum konferencyjno-wystawowe które robi naprawdę duże wrażenie. To ogromny budynek ze szkła i stali zaprojektowany przez Rafaela Vinoly. Jedna z jego sal ma 5000 miejsc! Z zewnątrz budynek przypomina wydłużoną łódź. Podziwialiśmy ogromny hol od wewnątrz i otoczenie budynku - dworzec kolejowy Tokyo Station i pełno wieżowców ze szkła i stali.
Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie
Na finał w Tokio Grzesiu poprowadził nas do dzielnicy Ginza - to była pierwsza dzielnica, w której w epoce Meiji zaczęto budować budynki na styl zachodni. Są tam teraz baaardzo drogie sklepy raczej nie na naszą kieszeń :-(
Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie
Ginza była naszą ostatnią przygodą w Tokio. Kolejny etap to ponad pięciogodzinna podróż shinkansenem do Hiroszimy gdzie dotarliśmy około 23-ciej. Zwiedzanie Hiroshimy rozpoczęliśmy oczywiście od Kopuły Bomby Atomowej - resztek budynku zachowanych w stanie jak po wybuchu. Jest jednym z nielicznych po których został jakiś ślad po kataklizmie.
Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie
Potem spacerowaliśmy po Parku Pokoju oglądając różne pomniki postawione ku czci ofiarom bomby. Wojenne wspomnienia zakończyliśmy w muzeum gdzie wystawione są zdjęcia, schematy i opisy Hiroshimy z czasów ataku atomowego. Myślę że każdy kto tu przyjedzie zostaje przeciwnikiem tej koszmarnej broni.
Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie
Dalej spacerowaliśmy po mieście i Grzegorz zaprowadził nas do kościoła katolickiego zbudowanego dla religijnych potrzeb turystów odwiedzających Hiroshimę. Przed kościołem stoi pomnik Jana Pawła II który odwiedził miasto w 1981 roku.
Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie
Na zakończenie dnia pojechaliśmy do Saijo zwiedzać znaną gorzelnię sake - Kamotsuru. Najpierw oglądaliśmy film prezentujący proces produkcji tego narodowego trunku Japończyków z komentarzem Grzegorza. Potem przyszedł czas na degustację - największym wzięciem cieszył się gatunek, którym premier Japonii częstował Baracka Obamę w czasie jego wizyty w Japonii. Kupiliśmy oczywiście trochę butelek na prezenty i na koniec dnia wróciliśmy na nocleg do Hiroshimy.
Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie
Wieczorem Grzegorz zabrał nas na lokalną specjalność czyli placki Okonomiyaki. Zajadaliśmy się nimi w małej knajpce prowadzonej przez japońską rodzinę. Placki przygotowywał sam mistrz - głowa rodziny - na naszych oczach. Naprawdę były bardzo dobre.
Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie
Rankiem kolejnego dnia ruszyliśmy na wyspę Miyajimę. Najpierw pół godziny pociągiem a później promem na wyspę. Atrakcje zaczęły się już na promie widokami na torii wyłaniającą się z morza. Mieliśmy akurat przypływ więc torii stała rzeczywiście w morzu.
Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie
Miyajima to po japońsku "wyspa świątyń", a brama strzeże dostępu do chramu Itsukushima-jinja poświęconego boginiom morza, również zbudowanego na palach tak, by wierni mogli przycumować swe łodzie. Jako iż wyspa jest święta, przepłynięcie łodzią przy bramie miało pełnić rolę rytualnego oczyszczenia, podobnie odwiedziny w chramie przed stanięciem bezpośrednio na wyspie. Sama torii zaliczana jest do słynnych "trzech japońskich pejzaży" Hayashi'ego (zdefiniowanych przez tego neokonfucjańskiego filozofa w 1643 roku - dwa pozostałe to: zatoka Matsushima oraz mierzeja Amanohashidate). Torii jest największa w Japonii - ma 16 metrów wysokości, opiera się na sześciu filarach, jej dach ma 25 metrów długości a całość waży ponad 60 ton.
Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie
Świątynia podobnie jak brama położona jest na wodzie, a konkretniej na drewnianych palach wbitych w morskie dno. Jej poszczególne budynki połączone są pomostami. Świątynia jak i brama są pokryte farbą w intensywnym cynobrowym kolorze. W świątyni odbywała się doroczna ceremonia herbaty więc było wielu turystów japońskich którzy specjalnie na tę okazję tu przyjechali.
Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie
Do dzisiaj na wyspie zabronione są pogrzeby i porody, osoby śmiertelnie chore tuż przed śmiercią i kobiety tuż przed porodem wywożone są na stały ląd.
Na trasie naszej wycieczki nie mogło też zabraknąć Daisho-in - świątyni buddyjskiej szkoły shingon, założonej przez Kukai'a - jednego z najważniejszych mnichów w historii japońskiego buddyzmu. Świątynia, malowniczo położona u podnóża świętej góry Misen, słynie z otaczającej ją bujnej przyrody (wyjątkowo urokliwej jesienią, gdy czerwienią się klony) oraz młynków modlitewnych. W listopadzie 2006 roku świątynię z okazji 1200 rocznicy jej powstania odwiedził Dalai Lama XIV. Do tej świątyni nie docierają wszyscy turyści ... bo trzeba podejść trochę wyżej. A warto bo świątynia jest naprawdę piękna. Dodatkowo Grzesiek wprowadził nas trochę w kulturę buddyzmu opowiadając historię powstania tej religii i filozofii.
Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie
Po zwiedzaniu świątyń poszliśmy piękną leśną ścieżką wśród klonów do stacji kolejki linowej która wywiozła nas na świętą Górę Misen. Rozpościera się stąd piękny widok na japońskie Morze Wewnętrzne usiane wysepkami. Pogoda była piękna więc i widoki były wspaniałe.
Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie
Po zjechaniu z góry Grzegorz zabrał nas do znajomej knajpki na lunch. A że okolice Hiroshimy słyną z hodowli ostryg więc i tego specjału nie zabrakło w naszych zamówieniach. Po lunchu mieliśmy jeszcze chwilę czasu na małe zakupy w pasażu handlowym. Z promu oglądaliśmy zaś torii która ze względu na odpływ już nie była zanurzona w wodzie. Pociągiem wróciliśmy do Hiroshimy.
Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie
Kolejnym etapem naszej wyprawy miała być Osaka
Ciąg dalszy w części II-giej 2015 - Japonia - Klony część II
Jurek