UKG
Charakterystyczny miarowy chlupot. Leżysz na lewym boku, zero przygotowań, wystarczy zdjąć koszulkę. Można rozmawiać. Pani doktor smarowidłem jakimś smaruje klatkę piersiową (twoją) i jeździ czujnikiem urządzenia w okolicy serca. Potem okaże się, że robi również zdjęcia tego organu. Kilka pojęć pada w trakcie rozmowy, o których normalny człowiek raczej pojęcia nie ma. No chyba, że cierpi na wszystkie albo prawie wszystkie choroby. Ja twierdzę, że od tego są lekarze i nie będę studiować człowieczego organizmu-ciała. Za stary już jestem na zabawę w doktora. Oczywiście, że niektóre słowa znane są znakomicie. A z drugiej strony szpanować można, kiedy mówisz, że lewa zastawka to mi się nie domyka za to prawa… Bo chyba lewa i prawa a nie górna i dolna. A jeszcze lepiej brzmi – mitralna. Rozmowa o chorobach zaraz wchodzi na wyższy poziom. Prawie jak mitra w herbie. Tylko ten chlupot (odgłos / echo przepływającej krwi) w uszach pozostaje. Tak jak niektóre filmy.
Z racji różnych rocznie oglądam ok. 70 filmów. Nie żebym się chwalił, tak się złożyło. Z pewnością moim ulubionym gatunkiem nie są filmy biograficzne (vie romance) czy też muzyczne. A jednak po raz kolejny przekonałem się, że wyjątek tylko podkreśla regułę. AMY – film biografia jednej z najbardziej znanych piosenkarek lat ostatnich, czyli Amy Winehouse. Chyba wszyscy słyszeliśmy śpiewane przez nią piosenki. Był czas, że wiele z nich „leciało na okrągło”. Sam, dopiero po jej śmierci ze zdumieniem stwierdziłem, że rozpoznaję przynajmniej kilka. Film jest składanką scen z życia piosenkarki. Ale jaka to składanka! Z zapisanych „w komórkach” filmikach, zdjęciach, rozmowach z nią i o niej. Z prywatnych (po raz pierwszy udostępnionych) filmów i filmików. Z zapisów audycji radiowych i telewizyjnych. Ujęcia - od małego bobaska, który śpiewa głosem Niny Simone aż po karawan, którym „odjeżdża” sprzed domu. High live z jego zadęciem, alkoholem i prochami. Z miłością, dla której gotowa jest zabić albo też zabić się sama. Z postępującymi uzależnieniami. I ta pustka wokół. Mimo, że ludzi pełno. Media, które wynoszą ją na piedestał. Ukochany, który najważniejszy jest dla siebie i… dragów. Rodzina, która traktuje ją tylko użytkowo. Kilka przyjaciółek, z którymi niby ma kontakt, ale nie potrafią jej pomóc. Ojciec, ”którego ślady chciałaby całować”. A on… I ten obłędny głos, który pozostanie w naszych uszach. I ta hardość dziewczyny, która w pewnym momencie ma już dosyć! Ale to przecież nie jest ważne. Kontrakt wymaga żeby znowu wyjść na scenę. Ucieka od tego w nałóg. Znowu. Media, które chwilę wcześnie wręcz ją wielbiły teraz organizują polowanie. Z nagonką. Nie ma szans na przetrwanie. Nie ma szans na przeżycie. Tzw. los zadecydował, że… I tylko w uszach (i w głowie) oprócz jej utworów (jej, bo przecież teksty też jej – i to, jakie) pozostają serie strzałów. A to tylko podkręcony odgłos aparatów, z których strzelają paparazzi. Może to zabrzmi patetycznie ale… nie tylko kula zabija.
AZH