Kwarantanny czar 54 – zeriba
No i mam problem. Dostanę odszkodowanie czy nie dostanę? A przecież to „moje okno na świat” parę złotych kosztowało. A wszystko zaczęło się dzisiaj rano. Ni stąd ni zowąd pod telewizorem zaczęła się zbierać (kapać) jakaś maź dziwna. Nawet pachniała, oczywiście o gustach się nie dyskutuje, ale mnie ten zapach (zapaszek) raczej niezbyt pasował. Główkowałem, główkowałem, co też to może być. No i ta za przeproszeniem praca myślowa przyniosła efekt. To była wazelina! W telewizorze ktoś mnie spyta?! No prawie…, Bo wczoraj oglądałem tzw. posiedzenie. No nie całe. Nie byłem w stanie. Ale widocznie wspomniana ingrediencja się zbierała. Aż z tyrystorów czy innych obwodów (scalonych zresztą) kapać zaczęła. Kto oglądał ten wie? Mnie jednak trochę przykro się robi, gdy widzę dorosłych (chyba) człowieków – jak mówi wnuczka przyjaciela –, którzy nie tylko, że wazeliną ociekają to jeszcze bez mydła wchodzą… Na wizji.!
Może czasami warto zastanowić się co, gdzie i jak się mówi. Ot choćby wtedy gdy wiceministrowi spraw zagranicznych (kiedyś mówiono dyplomacie) zadane zostało pytanie dlaczego dziennikarze nie mogą pracować na(przy) granicy z Białorusią. Padła krótka odpowiedź – jedźcie sobie na Białoruś! Polski minister do polskiego dziennikarza! Chyba jednak nie uchodzi. Bo z której by strony nie patrzeć ktoś potem napisze, poczyta albo i uczyć się każe jak w tym znanym wierszyku (fragmencik tylko)…
„Bo ja sama wszystko wiem
I śniadanie sama zjem,
I samochód sama zrobię,
I z wszystkim poradzę sobie!
Kto by się tam uczył, pytał,
Dowiadywał się i czytał,
Kto by sobie głowę łamał,
Kiedy mogę sama, sama!
- Toś ty taka mądra dama?
A kto głupi jest?
- Ja sama!”
AZH