Tatrzańskie obrazki 2012 ...
Tradycyjnie już - bo to to nasza 33 rocznica ślubu - odwiedziliśmy Zakopane. Po srebrnym weselu zaczęliśmy jeździć do Zakopanego w listopadzie na naszą rocznicę. Jakoś tak się składało, że zawsze mieliśmy wcale niezłą pogodę jak na tę porę roku. I teraz też było ładnie.
Wróciliśmy po kilku latach do hotelu Stamary - jednak klimat, atmosfera no i jakość usług robi swoje. Może dlatego, że pomimo dużej ilości gości jest tu spokojnie i klimatycznie (czego nie da się powiedzieć o niektórych innych hotelach tej klasy w Z.) - bardzo nam się tu podoba.
Kolacja w Stamarym, w cenie krupówkowej - więc nie odmówiliśmy sobie butelki dobrego wina.
Pogoda jak zwykle - była super. W sobotę pojechaliśmy do Kościeliskiej tak jak planowaliśmy. Obsuwa była tylko z czasem, bo najpierw nie chciało nam się wstawać, a potem jeszcze zapomnieliśmy zabrać z hotelu aparatu! Z parkingu ruszaliśmy więc o 10-tej! - pojechaliśmy bryczką, żeby trochę nadgonić stracony czas. Schronisko na Ornaku ugościło nas herbatką i piwem i o 11:30 ruszyliśmy w głąb doliny Tomanowej. Szło się dobrze (przynajmniej mnie) - Dorotka narzekała że pod górkę . Po około 40 minutach wyszliśmy z lasu na górne piętra doliny. Widoki super - Ornak, Starorobociański, Kominiarski - jak na dłoni.
Kliknij dowolną miniaturkę aby uruchomić pokaz zdjęć
Dość szybko zdobywaliśmy wysokość, ale przy skrzyżowaniu szlaków na Tomanową Przełęcz byliśmy dopiero o 13-tej. Jak na tę porę roku fatalnie późno . Poszliśmy wyżej, ale raczej już ze świadomością że nie zdążymy - do zmroku zostały 3 godziny!. Może gdyby nie zawracająca z góry dwójka turystów którzy wcześniej nas mijali to poszlibyśmy - ale tak był pretekst - oni wracają więc my tym bardziej nie będziemy ryzykować. W górze mocno wiało, co tylko przyśpieszyło naszą decyzję. Tak więc - widoki były - ale plan nie został wykonany. Trzeba będzie wrócić - bo warto. Szlak jest naprawdę ładny. Teraz odpoczywamy w hotelu a za chwilę idziemy na basen!
W niedzielę wybraliśmy się do Doliny Pięciu Stawów. Strasznie nam dało w kość - schodziliśmy asfaltem od Wodogrzmotów już po ciemku. Ale wycieczka była fajna. Dużo się pozmieniało ( nie byliśmy tu co najmniej 8 albo i więcej lat). W Dolinie Roztoki są straszne wiatrołomy - jedyne co jest z tego na plus to widoki bo powalony las odsłonił widoki na Świstówkę Rozstocką i Wołoszyn już z podejścia do szałasu w Starej Roztoce.
Jak zwykle - widoki z wycieczki niezapomniane!
Kliknij dowolną miniaturkę aby uruchomić pokaz zdjęć
W Schronisku w Pięciu Stawach są nowe łazienki i jest ciepła woda!!!. Stwierdziłem, że powinni zachować jedną z kiblem francuskim i wodą wprost ze stawu, i jak kiedyś wynajmować w niej podłogę na noclegi . Oczywiście WiFi, piwo w bufecie, ale z dawnych czasów została wspaniała szarlotka. Smakuje jak dawniej! Słynna belka w jadalni na której ćwiczyliśmy przechodzenie na rękach też już nowa - pewnie byłoby teraz trudniej. Piątka dalej robi przytulne wrażenie - kuchnia turystyczna jak marzenie - Ci co pamiętają jak grzaliśmy tam bigos na juwlach bardzo by się zdziwili. Tylko to podejście! - Dorotka stwierdziła że to chyba ostatni raz . Góry jak dawniej - piękne - tylko jakby trochę stromsze i bardziej odległe. Ale może jeszcze kiedyś uda się przyjść tu na nocleg!
Do trzech razy sztuka jak mówi przysłowie - w poniedziałek pogoda już nie wytrzymała. Na szczęście czując w nogach niedzielną wycieczkę zaplanowaliśmy coś łatwego. Kolejny raz poszliśmy do Strążyskiej - i kolejny raz zobaczyliśmy coś nowego. Trudno w to uwierzyć, ale byliśmy tam już po raz 6-ty (chyba) i dopiero teraz podeszliśmy pod Siklawicę!.
Kliknij dowolną miniaturkę aby uruchomić pokaz zdjęć
Pogoda jeszcze wtedy była w miarę więc i zdjęcia się udały. A w dolinie - jak zwykle - herbaciarnia przytulna, widoki - no cóż - mgła zabrała. Ale było fajnie - szczególnie że na koniec żegnały nas wiewiórki pracowicie zbierające zapasy na zimę.
Wizytę w Zakopanem kończymy kolacją w najstarszej zakopiańskiej karczmie "U Wnuka" - działa już ponad 140 lat! Ponieważ leży jakieś 5 minut od Krupówek, więc spokój, cisza, klimat, i ceny niższe o połowę.
W wtorek - już tylko tradycyjne zakupy pod Gubałówką, szczególnie różnych oscypków i buncu - i niestety wracamy!
D&J