• StoliceBanner.jpg

Stolice Europy -  Lizbony

Kiedyś wpadł nam w ręce wspaniały przewodnik „Lizbona: co turysta powinien zobaczyć” pióra Fernando Pessoi – wybitnego portugalskiego poety XX wieku. Ta książka była zaproszeniem do ukochanego przez poetę miasta. Oczami wyobraźni zobaczyliśmy mistrza zapatrzonego w Elevador de Santa Justa i zapragnęliśmy sami pomarzyć.

Elevador de Santa JustaW odwiedziny do najdalej na zachód wysuniętej kontynentalnej stolicy europejskiej wybraliśmy się w maju z grupką przyjaciół, którzy już się w cykl stolic wciągnęli. Poeta nam tego nie podpowiedział na kartach przewodnika, ale chyba coś przekazał ponad czarno-białe kartki papieru, bo wybraliśmy czas gdy miasto jest pełne kwitnących na niebiesko akacjowców i wygląda naprawdę cudownie. Położone na siedmiu wzgórzach (podobnie jak Rzym) kusi ciasnymi uliczkami i wspaniałą architekturą. Lizbończycy od dawna próbowali sobie ułatwiać życie, nie dać się zagonić po nierównościach terenu. Żeby dostać się z jednego wzgórza na drugie lub pokonać przewyższenia można wykorzystać kolejkę Elevador da Gloria, lub zaprojektowany i wybudowany przez Raula du Ponsard ucznia samego Gustawa Eiffla Elevador de Santa Justa czyli windę z platformami. Obejrzeliśmy to cudeńko z każdej strony i w dzień i wieczorem i oczywiście wyjechaliśmy na górę. Z platformy, tak jak i z wielu innych miejsc na wzgórzach, roztacza się widok na pokryte czerwonymi dachami miasto. Próbowaliśmy się odnaleźć, ale jak zwykle na początku jest trudno. W końcu udało się -  wiemy gdzie jesteśmy i co chcemy zobaczyć. Wprost z tarasu windy dochodzimy do ruinIgreja do Carmo kościoła Karmelitów - Igreja do Carmo - będących świadectwem potężnego trzęsienia ziemi, które w 1755 r. zrównało Lizbonę z ziemią. Ten kataklizm, w którym życie straciło 15000 mieszkańców Lizbony odmienił oblicze miasta. Odbudowa kierowana przez markiza de Pombal odtworzyła miasto w dzisiejszej postaci.

Klasztor HieronimitówNam, żeglarzom Lizbona kojarzy się z wielkimi wyprawami odkrywców z Magellanem i Vasco da Gamą na czele. Tak więc skierowaliśmy swe kroki do dzielnicy Belém. Wizyta w Klasztorze Hieronimitów (Mosteiro dos Jeronimos) wybudowanego z początkiem XVI w. w podzięce za szczęśliwą wyprawę Vasco da Gama do Indii odebrała nam mowę. Wydaje się, że to dostęp do egzotycznych przypraw, w tym przede wszystkim pieprzu, pozwolił sfinansować to piękne założenie architektoniczne będące połączeniem gotyku i renesansu czyli w stylu manuelińskim. Nie mogliśmy się napatrzyć na krużganki i ornamenty nawiązujące do tematyki morskiej. Po wejściu na górę ujrzeliśmy klasztorny dziedziniec w całej okazałości, zwiedziliśmy salki i kaplice z pięknymi azulejos i po wejściu na chór kościoła, który jak się okazało łączy się z klasztorem spojrzeliśmy na bogate wnętrze kościoła Santa Maria.

W przyklasztornym kościele znajdują się groby króla Manuela I i jego żony Marii Aragońskiej oraz króla Jana III i jego żonyTorre de Belem Katarzyny Habsburg. Na nas wrażenie zrobiły marmurowe nagrobki żeglarza Vasco da Gamy i pisarza Luisa de Camões. Pod dużym wrażeniem opuszczamy klasztor i kierujemy się do kolejnej perły architektury. Niedaleko ujścia Tagu stoi militarna budowla Torre de Belém – symbol złotego wieku Wielkich Odkryć Geograficznych i zarazem dawnej potęgi militarnej Portugalii. Jak dotąd nie widzieliśmy tak misternej, bogato zdobionej i delikatnej wojskowej konstrukcji (oczywiście wybudowana w stylu manuelińskim). Wieża pełniła rolę strażnicy portu i była punktem orientacyjnym dla żeglarzy. W późniejszych czasach mieściło się tu więzienie, posterunki celne, latarnia morska, a teraz jest jedynie wspaniałym obiektem udostępnionym zwiedzającym. Z wieży widać jak na dłoni nowoczesny pomnik odkrywców w kształcie historycznego Pomnik Odkrywcówżaglowca. Podeszliśmy bliżej by przyjrzeć się dokładniej Henrykowi Żeglarzowi, który stoi na dziobie trzymając model żaglowca w jednej ręce, a mapę świata w drugiej, Vasco da Gamie, Luiso de Camoesie oraz innym portugalskim bohaterom. Oglądając chodziliśmy po kamiennej kolorowej mozaice w kształcie róży wiatrów z zaznaczonymi na mapie świata wyprawami portugalskich żeglarzy. Najciekawiej wyglądała z górnego tarasu pomnika, skąd też roztacza się szeroka panorama na miasto i rzekę Tag.

Wróciliśmy do starego miasta i chodząc stromymi, wąskimi , brukowanymi uliczkami gdzie ponad głowami suszyło się pranie, a na budynkach widniały różnej wielkości azulejos podziwialiśmy urok miasta i wsłuchiwaliśmy się w jego odgłosy. Jeden z tych odgłosów to charakterystyczny gong tramwaju nr 28. Postanowiliśmy i my się przejechać. Co za jazda! Piękne panoramy za oknem, emocje przySłynny tramwaj nr 28 podjazdach i zjazdach i często na trasie niewiarygodnie wąsko (czy na pewno się zmieścimy?). Tramwaj przejeżdża koło katedry, którą postanowiliśmy odwiedzić zobaczywszy dużą rozetę nad okazałym portalem. Warto było zobaczyć tą romańską budowlę. Tutaj też, w skarbcu na górze kilkakrotnie naciskaliśmy zielony guzik, który włączał okrągłą podstawę pod wysadzaną szlachetnymi kamieniami monstrancją, co pozwoliło nam dokładnie ją obejrzeć.

Zwiedzając stare miasto trafiliśmy też do Solar do Vinho do Porto - dworu (rezydencji) porto. Kto z nas nie słyszał o tym trunku! W nieco staroświeckim barze serwuje się tu prawie 200 gatunków; reprezentowany jest każdy z liczących się producentów. Porto zamawia się na kieliszki - zamówiliśmy sobie 5, 10 i 15-letnie! Było co smakować! Czy wiecie, że jest białe! wytrawne! porto?

Castelo Sao JorgePałac de Belem i Muzeum Powozów wraz z ogrodami przyciągnęły nas głównie z powodu jednej z najlepszych na świecie kolekcji pojazdów konnych z okresu od XVII do XIX wieku. Eksponaty stoją w starej ujeżdżalni. Nie bardzo wiedzieliśmy czy podziwiać powozy czy też samą ujeżdżalnię.

Ponieważ z nami jest Jerzy, więc w programie nie mogło zabraknąć zamku Św Jerzego - Castelo de Sao Jorge. Zamek położony wysoko na wzgórzu, ktory pierwotnie był przekształconą mauretańską warownią odbudowano po trzęsieniu zeimi dopiero w 1938 r. Nie jest więc budowlą z epoki ale widoki na wąskie uliczki Santa Cruz należą do najładniejszych w Lizbonie.

Jeden z wieczorów przeznaczyliśmy na wizytę w jednej z wielu knajpek, w których można posłuchać fado. Ubraliśmy się stosownie tzn. na czarno i pomimo braku rezerwacji udało nam się. Było fantastycznie - wspaniałe wykonanie pieśni i pyszne, naprawdę portugalskie potrawy. Powrót do hotelu przez nastrojowo oświetlone miasto dopełnił wrażeń.Z artystką Fado

Lizbona to nie tylko stare miasto i najdłuższy rzeczny most w Europie, fado i azulejos. To również największe w Europie akwarium, promenady spacerowe, modele matematyczne i inne atrakcje powstałe podczas Expo’98. Odwiedziliśmy też muzeum Calouste Gulbenkiana - to jedna z najlepszych kolekcji sztuki w Europie, podarowana miastu przez ormiańskiego magnata naftowego żyjącego w pierwszej połowie XX wieku. Na nas największe wrażenie zrobiła kolekcja Laliqe'a - francuskiego secesyjnego artysty - jubilera.

Nasza Lizbona była piękna i dumna, z klimatem, bez nadmiernie kłujących w oczy reklam, bez wielopasmowej arterii przez środek miasta, bez ryku silników, którym celowo zrobiono dziurę w tłumiku. Oddech morza w pięknym mieście.

Oj, jakby tak usiąść z filiżanką kawy na Rua Aurea i pomarzyć patrząc jak ludzie wjeżdżają i zjeżdżają windą Santa Justa…

Dorota

We use cookies
Ta strona korzysta z plików cookies. Używamy plików cookies wyłącznie do analizowania ruchu na naszej stronie. Nie zamieszczamy reklam, nie wymagamy logowania, nie zbieramy żadnych innych danych osobowych. Korzystając z naszej strony internetowej, zgadzasz się, że możemy umieszczać tego rodzaju pliki cookie na Twoim urządzeniu.