• HynekBanner.jpg
  1. Start!
  2. Relacje przyjaciół
  3. Sklep Kolonialny
  4. Półka Sklepowa 2025
  5. Pycha albo prawdy i wartości

Pycha albo prawdy i wartości

W lutym zasłyszane – „Zełeński powiedział „NIE”. I zdarzył się cud: graniczący z chamstwem ton amerykańskich negocjatorów zniknął jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki”.

Pozycję baczność i „ruki po szwam” przyjęła ostatnio spora część tzw. klasy politycznej. Wiem, że to, co poprzednio to idiom prawie, ale tak mi się jakoś kojarzy z tytułem powieści Dostojewskiego. I generalnie pasuje do tego, co się wokół pleni. Ale uwaga, nie mylić „Pleń zwany także robakiem hufcowym – pełznąca masa, złożona z tysięcy maleńkich larw muchówki z gatunku ziemiórki pleniówki. To niezwykle rzadkie zjawisko udało się napotkać w okolicy jeziorek Duszatyńskich.”_za Wikipedią 

Wracając do pozycji, wszystko można wykorzystać. Do wszystkiego. Mistrz Sztaudynger już dawno napisał „Każda jej pozycja to już propozycja”. Oni takoż łapią się wszystkiego, żeby się przyssać, przywalić, przy… wszak to chyba ta nowa elita czy też elyta. Już kiedyś to pisałem, ale przypomnę jak moja Mama mówiła, że „Pan Bóg ma różną menażerię”. Dla klasycznie  wykształconych może być „ panopticum” .

Jarosław Mikołajewski ”Opowieści owalne i proste” napisał o tym tak, że tekst oprawiłem w ramkę i wracam do niego co chwilę. Poniżej fragmenty. „Nie tylko ame­ry­kań­scy, lecz rów­nież pol­scy komen­ta­to­rzy wyda­wali się naprawdę dotknięci tym, że ukra­iń­ski pre­zy­dent nie dał się zastra­szyć W GABINECIE OWALNYM. W chwili kiedy świat wciąż nie może dojść do sie­bie (albo udaje, że nie może, pod­czas gdy spo­koj­nie zaj­muje się bajką Osca­rów) po spo­tka­niu pre­zy­denta Trumpa z pre­zy­den­tem Zełen­skim, z inte­lek­tu­al­nego i moral­nego obo­wiązku dzien­ni­ka­rza i oby­wa­tela muszę powtó­rzyć co naj­mniej kilka rze­czy. Po pierw­sze: spo­tkało się dwóch pre­zy­den­tów, czyli ludzi tej samej rangi. Naj­wyż­szych przed­sta­wi­cieli swo­ich naro­dów, które wybrały ich na usta­lo­nych przez nie same zasa­dach. Ubrani byli ade­kwat­nie do naro­do­wej sytu­acji: jeden był w gar­ni­tu­rze, jak w kul­tu­rze zachod­niej ocze­kuje się od kogoś, kto repre­zen­tuje spo­łe­czeń­stwo dobro­bytu, drugi – w blu­zie ade­kwat­nej dla cza­sów wojny. Owszem, doszło do prze­kro­cze­nia oby­czaju, lecz trans­gre­sja nie była spo­wo­do­wana przez gościa. Trwa­jąc wciąż na grun­cie kul­tury zachod­niej, gospo­darz powi­nien robić wszystko, żeby gość czuł się dobrze i nie odczuł na żad­nym kroku dys­kom­fortu, jaki może wyni­kać z towa­rzy­skiego sta­tusu czy też stanu posia­da­nia przy­by­sza. Na grun­cie kul­tury każ­dej hono­ro­wej spo­łecz­no­ści, choćby war­szaw­skiego Powi­śla, na któ­rym się wycho­wa­łem, gospo­darz nigdy nie powi­nien dopu­ścić też do wła­snej liczeb­nej prze­wagi. Czyli spra­wić, żeby w warun­kach dys­ku­sji, debaty, kon­fron­ta­cji, gość wystę­po­wał na przy­kład jako jeden prze­ciw dwóm. Pójdźmy dalej, bo to dalej prosi się samo o przy­po­mnie­nie. A skoro tak, to warto przy­po­mnieć, że hańbą dla dobro­czyńcy jest wymu­sza­nie wdzięcz­no­ści na tym, który doznał jego dobro­czyn­no­ści. Kwe­stią deli­kat­no­ści, lecz także obna­że­nia wła­snej ilu­zji, jest eks­po­no­wa­nie miej­sca, w któ­rym docho­dzi do spo­tka­nia (lub z góry zapla­no­wa­nego nie­spot­ka­nia). W prze­ci­wień­stwie do wielu kole­gów po sło­wie mówio­nym czy pisa­nym, nie byłem w USA i nie mam poję­cia, które z gor­szą­cych zajść zda­rzyły się w Gabi­ne­cie Owal­nym, które poza nim. Przy­po­mnę jed­nak, że co naj­mniej w jego pobliżu pre­zy­dent Clin­ton roman­so­wał (choć to niby nic złego) z Moniką Lewin­sky, zwo­len­nicy kan­dy­data Trumpa gwał­cili święte pryn­cy­pia demo­kra­cji, a Donald Trump, już jako pre­zy­dent, wypo­wia­dał się o swoim poprzed­niku i kon­ku­ren­cie jak zwy­kły zazdro­śnik i łobuz. Nie tylko w kon­tek­ście tych zda­rzeń, po nie­daw­nym spo­tka­niu ame­ry­kań­ski pre­zy­dent powi­nien więc raczej ude­ko­ro­wać Gabi­net Owalny tablicą ku czci Anty­gony i Dawida naszych cza­sów, czło­wieka honoru, spra­wie­dli­wej walki i god­nej obrony, jakim jest pre­zy­dent Woło­dy­myr Zełen­ski. W ilu­zji, że wzno­sząc ściany i nada­jąc im gór­no­lotne nazwy usta­no­wimy szańce świę­tych zna­ków toż­sa­mo­ści, zapo­mi­namy o pod­sta­wo­wych praw­dach i war­to­ściach. To, że Pałac Namiest­ni­kow­ski nazwiemy Pała­cem Pre­zy­denc­kim, nie chroni – jak dobrze wiemy – jego murów od obec­no­ści prze­stęp­ców.
… W 1939 roku i póź­niej, nie­miec­kie bomby ruj­no­wały nie Gabi­net Owalny, tylko – uwaga! – WARSZAWĘ!  W 2025 rosyj­skie rakiety burzą nie Gabi­net Owalny, lecz – bacz­ność! – KIJÓW! Świę­to­ści nie więk­sze – bo skalę świę­to­ści każdy naród ustala dla sie­bie – lecz z pew­no­ścią star­sze, o dłuż­szej tra­dy­cji. Nie odcho­dząc daleko od tematu tego felie­tonu, czyli od wyda­rzeń Gabi­netu Owal­nego, zwrócę uwagę na hańbę, jaką w jego roz­le­głym cie­niu okry­wają się poli­tycy pol­scy, któ­rzy sta­wiają się na papie­ro­wym pie­de­stale, by wiel­kiemu pre­zy­den­towi Zełen­skiemu przy­pi­sy­wać nie­przy­zwo­itość czy głu­potę, wła­sno­ści jemu jaskrawo obce, a im samym – nie­pod­ra­bial­nie wła­sne.”

Wybrał AZH

We use cookies
Ta strona korzysta z plików cookies. Używamy plików cookies wyłącznie do analizowania ruchu na naszej stronie. Nie zamieszczamy reklam, nie wymagamy logowania, nie zbieramy żadnych innych danych osobowych. Korzystając z naszej strony internetowej, zgadzasz się, że możemy umieszczać tego rodzaju pliki cookie na Twoim urządzeniu.