Skojarzenia to przekleństwo
Mam wrażenie, że jesteśmy narodem skojarzeniowców. Właściwie to normalne. Tylko, że nam wszystko /na szczęście nie wszystkim/ kojarzy się z… Pamiętacie staaary dowcip o szweju, któremu wszystko kojarzy się z pewną częścią ciała. Ważną niewątpliwie ale… Jakoś tak to wygląda, że podobnie zareagowaliśmy /po co/ jako społeczeństwo przy osławionych już otrzęsinach. Zabawa jak zabawa. Z pewnej tradycji /pomijam kwestię dobrego smaku - ale tylko w tym kontekście /zrobiła się ogólnopolska afera. W tym wszystkim charakterystycznym jest, że wszystkie strony /włącznie z rodzicami/ biorące w tej zabawie udział nie mają z tym problemów. Więcej, traktują to właśnie jako zabawę. Co ja piszę - nie mają problemów/?!/, przecież mędrcy wszelacy wiedzą, a nawet wią lepiej co to było i jak to należy wartościować. Zapomnieli co oni robili w czasach szkolnych? A już za prawie za pewnik twierdzić będę, że mający pełne usta oburzenia sami mają coś na sumieniu, gdzieś tam w podświadomości coś warczy albo i łka. Może to będzie nadinterpretacja ale …Toutes proportions gardées , odnosząc się do jednej z najważniejszych ksiąg świata „kto jest bez winy niech rzuci…”.
Jeszcze o skojarzeniach. Mój kolega, wędkarz i wielki smakosz ryb wszelakich. Twierdzi, że twierdzenie, iż Polacy jedzą zbyt mało ryb jest prawdziwe. Ale… „Nie ma szans na kupienie sensownej ryby w sobotę czy niedzielę. Ryb w sklepach brakuje”. /Oczywiście trzeba to odnieść do miejscowości, której rejestracja zaczyna się na OK/. Dodatkowo nie biorą. Grzybów też nie ma. Oczywiście to „wina premiera”. Ale na poważnie. Jak jeść kiedy nie ma?! Dialektyka nawet sobie z tym nie poradzi. Są co prawda na to wyjaśnienia; pierwsze historyczne. Lata pięćdziesiąte poprzedniego wieku. Na spotkaniu z przedstawicielem ówczesnej władzy pada pytanie - jak to jest, że przed wojną kiedy mieliśmy tylko kawałek wybrzeża a ryb wszelakich było w sklepach pod dostatkiem. Teraz gdy dostępu do morza jest zdecydowanie więcej są z tym kłopoty. /Tzn. z dostępem do ryb, nie do morza/. - Odpowiedź jest konkretna - bo teraz te ryby rozpłynęły się na całej długości i są problemy z ich połowem.
Drugi zasłyszany wczoraj - „wędkarz złowił rusałkę. Rano okazało się, że to sum. I tak do kaca dołączył jeszcze wstyd.”
I to by było na tyle.
ZAH
PS 1 Tytuł z „Polskiego zoo”, chyba warto czasem wrócić
PS 2 Z Wikipedii ; Rusałki – zwane też boginkami, to w mitologii słowiańskiej demoniczne istoty zamieszkujące lasy, pola i zbiorniki wodne. Ukazywały się zazwyczaj jako piękne, nagie dziewczęta z rozpuszczonymi, zielonymi włosami, rzadziej jako stare i odrażające kobiety. Rusałkami stawały się panny, które zmarły przed zamążpójściem. Rusałki pojawiały się w czasie nowiu i wabiły do siebie młodzieńców, których zabijały poprzez łaskotanie lub opętańczy taniec.