• StoliceBanner.jpg
  1. Start!
  2. Nasza Ciekawość Świata
  3. Europa
  4. Stolice Europy
  5. 2016 - Berno

Stolice Europy - Berno i okolice

Berno, Interlaken, Lucerna, Bazylea

Szwajcaria zawsze kojarzyła nam się z zegarkami, żółtym serem, pięknymi górami i szczęśliwymi, zamożnymi ludźmi. Postanowiliśmy to sprawdzić i w ramach cyklu „Stolice Europy” odwiedziliśmy Berno. Przy okazji zahaczyliśmy o Lucernę i Bazyleę.

W ładny, słoneczny czerwcowy dzień wylądowaliśmy w Bazylei i wypożyczonym autkiem pojechaliśmy do Berna. Ruch był spory, ale z racji przepisów drogowych w Szwajcarii (dozwoloną prędkość można bezkarnie przekroczyć tylko o 3 km/godz.) jechało się bardzo spokojnie. Z okien naszego „autobusiku” podziwialiśmy krajobrazy. 

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

W Bernie zatrzymaliśmy się w małym, sympatycznym hoteliku. Na przywitanie właścicielka hotelu wręczyła nam specjalne karty turystyczne umożliwiające darmowe korzystanie z komunikacji miejskiej. Natychmiast je sprawdziliśmy podjeżdżając pod różany ogród. Z ogrodowych tarasów roztacza się piękny widok na otoczoną zakolem rzeki Aare Starówkę, która cała wpisana jest na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Po krótkim odpoczynku w ogrodowej kafejce ruszyliśmy w dół nad brzeg rzeki Aare gdzie znajdują się słynne Niedźwiedzie Jamy. Wg legendy, nazwa miasta wzięła się od pierwszego zabitego na tych terenach niedźwiedzia. Miś jest maskotką Berna od niepamiętnych czasów a jego symbol często się pojawia w różnych miejscach. Pierwsze wzmianki o niedźwiedziu istniejącym w herbie miasta pochodzą z 1441. Obecnie Niedźwiedzie Jamy zamieszkują dwa misie.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Spacerując koło wybiegów niedźwiedzi oglądaliśmy wezbraną rzekę Aare. Wydawało nam się, że po tegorocznych wiosennych opadach stan rzeki jest wyjątkowo wysoki. Po drugiej stronie wezbranej rzeki podziwialiśmy berneńską starówkę.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Przeszliśmy przez jeden z mostów i przespacerowaliśmy się po Starówce. Kolorowe flagi i herby na budynkach sprawiły, że poczuliśmy się rzeczywiście jak w średniowieczu. Na ulicach Marktgasse i Kramgasse, na długości zaledwie 150 metrów spotkaliśmy jedenaście szesnastowiecznych fontann z figurami. Najbardziej znana jest Fontanna Wielkoluda, z dość makabryczną sceną pożerania małych dzieci przez olbrzyma.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Trochę zmęczeni podróżą i zwiedzanie zasiedliśmy w miłej restauracji. Prawdziwe szwajcarskie founde i inne przysmaki szwajcarskiej kuchni zakończyły nasz pierwszy dzień wyprawy. Najedzeni, późnym wieczorem wróciliśmy spacerem do hotelu.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Pogoda nas nie rozpieszczała. Ulewny deszcz zmusił nas do zmiany planów i dzień rozpoczęliśmy od zwiedzania znajdującego się na peryferiach miasta Centrum Paul Klee. Podjechaliśmy pod zaprojektowany przez włoskiego architekta Renzo Piano budynek w kształcie fali. Muzeum Sztuk Pięknych oprócz dzieł Paula Klee, prezentuje obrazy włoskich i szwajcarskich mistrzów oraz Cézanne'a, Matisse'a i Picassa. My trafiliśmy na poruszającą chińską ekspozycję „Chinese whispers” przedstawiającą twórczość chińskich artystów z ostatnich 15 lat. Tytuł wystawy nawiązuje do popularnej gry podobnej do naszego „głuchego telefonu” Zgromadzone dzieła pokazują z jednej strony duży wpływ artystów zachodnich na sztukę chińską a z drugiej ogromne różnice kulturowe, historyczne i polityczne. W roku 2017 wystawę będzie można oglądać w Wiedniu.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Na chwilę się rozpogodziło. Niestety deszcz będzie nam towarzyszył wielokrotnie w ciągu dnia. Ewa słusznie zauważyła, że trzeba wykorzystywać każdą chwilę i chętnych wysłała do katedry i na wieżę katedry, która jest najwyższą wieżą kościelną w Szwajcarii i ma aż 100 metrów (328 stóp). Widok z wieży rzeczywiście niezły. W  charakterystycznej dzwonnicy znajduje się największy w Szwajcarii dzwon.

Budowę tej późnogotyckiej katedry rozpoczęto w 1410 roku, a jej budowa trwała aż 450 lat. Nad głównym portalem znajduje się przebogata w szczegóły płaskorzeźba, przedstawiająca sceny z Sądu Ostatecznego. Inne ważne i warte uwagi elementy katedry to: 43 boczne ołtarze, witraże, uważane za najcenniejsze w Szwajcarii a przedstawiające heraldyczne symbole i obrazy religijne, stalle chóru zdobione rzeźbami zwierząt i scen z życia codziennego oraz zabytkowe organy.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Berno jako stolica Szwajcarii jest też siedzibą rządu. Mieści się ona w zabytkowym budynku, znanym jako Bundeshaus. Budynek został zaprojektowany przez architekta Hansa Auera. Front przypomina greckie budowle z serią kolumn i trójkątnymi zwieńczeniami dachów. Biała fasada dodaje mu antycznego charakteru. Niestety wnętrz nie udało nam się zwiedzić.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Zmęczone zwiedzaniem nasze towarzystwo usiadło w jednej ze zlokalizowanych w podcieniach Starówki cafejek nie poddając się żadnej teorii względności, a my z Jurkiem jak przystało na absolwentów Mat-Fiz wpadliśmy do Domu Einsteina, a właściwie mieszkania znajdującego się na drugim piętrze jednej z berneńskich kamieniczek. W mieszkaniu podziwiać można dobrze przygotowaną wystawę z opisami życia i zdjęciami bliskich Einsteina. Centralne miejsce ekspozycji zajmuje portret uczonego z żoną. Ręcznie wykonane koronkowe dodatki, obrusy, narzuty na kanapach, wielkie donice z roślinami, leżące na stole drobiazgi. W tle, za szerokimi podwójnymi drzwiami można zauważyć gabinet pana Alberta, w którym dominująca rolę gra masywne biurko – miejsce pracy fizyka. Dopełnieniem wnętrz są kominki, ozdobne kotary w wysokich oknach, stylowe gablotki i zegary wahadłowe.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Wiedzieliśmy, że pod słynną berneńską wieżę zegarową Zytglogge należy podejść na cztery minuty przed każdą pełną godziną. Wtedy można usłyszeć i zobaczyć poruszające się figurki zegara. Wieża pochodzi z 1530 roku. Kiedyś była częścią nieistniejącej już dziś bramy miejskiej. W wieży zamontowano w 1530 roku mechanizm zegarowy Kaspra Brunnera. Jego sława opiera się na ruchu figurek ożywających co godzinę: złotego kogucika, który pieje trzy razy, gromadki niedźwiadków defilujących przed królem, rycerza w złotej zbroi, który uruchamia dzwon wybijający godzinę… Wieża ma dwa zegary – mechaniczny i poniżej astronomiczny, który oprócz godzin pokazuje dni tygodnia, miesiące, znaki zodiaku i fazy księżyca.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Wizytę w stolicy Szwajcarii postanowiliśmy połączyć ze zwiedzaniem Lucerny i Bazylei. Dlatego musieliśmy pożegnać piękne Berno i ruszyć w dalszą drogę. Piękna pogoda nastrajała optymistycznie. Lucerna miała być tylko krótkim przystankiem na naszej drodze do Bazylei. Postanowiliśmy pojechać przez Interlaken aby chociaż krótko zobaczyć to słynne szwajcarskie miasteczko.

 INTERLAKEN

Interlaken oznacza miejsce położone między (Inter) jeziorami (laken). Wywodząca się z języka łacińskiego nazwa wiąże się z początkami miasta. Pierwsza osada wyrosła tu w otoczeniu powstałego w XII w. klasztoru augustianów, którego fragmenty (kolumnada wirydarza) są do dziś rozpoznawalne w bloku budowli zamku i kościoła protestanckiego w dzielnicy Unterseen, na prawym brzegu rzeki Aare.

Dzisiaj miasteczko jest gwarnym i ruchliwym ośrodkiem turystycznym. Stanowi punkt wypadowy wycieczek w Alpy Berneńskie, a zwłaszcza w masyw widocznej nad nim od południa „Wielkiej Trójki”: Eiger, Mönch i Jungfrau. Nam ładnie się odsłonił Jungfrau, a nad polaną latały kolorowe parapenty.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Interlaken było tylko króciutkim przystankiem na naszej drodze do Lucerny. Jechaliśmy bardzo widokowymi drogami, a długi tunel we wnętrzu góry wspinający się spiralnie zrobił duże wrażenie na Ewie.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

LUCERNA

Położona nad Jeziorem Czterech Kantonów bajecznie kolorowa i otoczona pięknymi górami Lucerna przywitała nas deszczowo, tak więc piękne otoczenie miasta zabrały nam chmury. Lucerna jest stolicą kantonu. Położona jest w samym sercu kraju, w tzw. prawdziwej Szwajcarii. To tu ponad 720 lat temu doszło do utworzenia państwa. Trzy kantony, wśród nich Schwyz (od niego wziął nazwę cały kraj), podpisały pakt o utworzeniu konfederacji.

Najsłynniejszą budowlą Lucerny jest Most Kapliczny – najstarszy (1365r.) most drewniany w Europie. Przeszliśmy nim na drugą stronę rzeki Reuss.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Stare miasto urzekło nas  urodą kamieniczek i położeniem na wzniesieniach. Całkowicie wyłączone z ruchu kołowego daje możliwość spokojnego zwiedzania. Nawet pogoda nie popsuła widoków.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Po zjedzeniu pysznego "co nieco" wracamy tym razem przechodząc przez Most Plewny. Trochę młodszy (1408 rok) od Mostu Kaplicznego ale za to pod jego dachem kryją się tablice z serią obrazów (1626 - 1635 r.) ukazujących śmierć tańczącą z przedstawicielami różnych stanów i zawodów.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Szkoda, że nie starczyło nam czasu na ogród lodowcowy, lwi pomnik i labirynt. Trudno, trzeba było wsiadać do samochodu, by o sensownej porze dotrzeć do Bazylei.

BAZYLEA

Nastąpiła kolejna zmiana kierowcy i za kierownicą naszego "autobusiku" Andrzeja zastąpił Tadek. Bez problemów dojechaliśmy do Bazylei i GPS doprowadził nas do wynajętych apartamentów. Z Andrzejem pojechaliśmy jeszcze oddać samochód do wypożyczalni bo na Bazyleę nie był już nam potrzebny. Pozostała część grupy w tym czasie szykowała się już na zwiedzanie miasta.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

 Bazylea to piękne miasto, śliczna perełka położona u styku trzech państw: Szwajcarii, Francji i Niemiec. Miasto przecina Ren oddzielając od siebie tzw. Małą i Dużą Bazyleę. My mieszkaliśmy w Dużej Bazylei i od niej też zaczęliśmy zwiedzanie miasta. Jak na stare miasto przystało Bazylea była kiedyś otoczona murami (od XI do XIX w.), a do miasta można było dostać się trzema bramami. My podeszliśmy do najładniejszej i najlepiej zachowanej bramy Spelentor. Brama z basztami zupełnie inaczej wygląda od zewnętrznej strony miasta, a inaczej od wewnętrznej.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Uliczkami miasta dotarliśmy na Marktplatz, gdzie wzrok przyciąga budynek ratusza. Ciemna czerwień surowej palonej cegły odcina się ostro od barwnych, malowanych kamieniczek wokół. Najciekawszym elementem frontowej fasady, widocznym od strony placu są jednak dwa balkoniki. W swoich kształtach, kolorach i sposobie zdobienia przypominają baśnie arabskie. Dolne zwieńczenie stanowi szereg płyt zmniejszających się ku dołowi w formie płytkich schodków, a każdy z nich pomalowany jest na inny kolor. Zakończenie długiego budynku stanowi wieża. Na jej szczycie widać taras otoczony czterema kolumienkami. Każda z kolumienek, budynek główny i wieża pokryte są dachem, stanowiącym swoiste dzieło sztuki. Misterność zdobień zachwyca i przyciąga wzrok. Dodatkowa smukła wieżyczka na dachu głównego budynku jest kolejnym arcydziełem sztuki zdobniczej.

Wewnętrzny dziedziniec jest niewielki, ale otaczają go bajkowe budynki zdobione bogato malowidłami nagich kobiet i mitologicznych postaci, motywów roślinnych i zwierzęcych. Centrum dziedzińca zdobi okazały posąg. W czasie naszej wizyty na dziedzińcu ustawiono współczesne makiety ludzkie, co potęgowało zaciekawienie obiektem. Od strony Renu budynek jest też bardzo ciekawy, choć już nie tak baśniowy jak od strony Marktplatz. Czternastowieczny Ratusz nadal służy obradom rady Miasta.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Kolejnym celem  na naszej trasie była katedra do której dotarliśmy wąskimi uliczkami i zaułkami. Znajdująca się na Wzgórzu Katedralnym katedra powstawała w kilku etapach między 1019 a 1500 rokiem w stylach romańskim i gotyckim. Katedra jest trzynawowa. Kolorowe witraże pochodzą w większości z XIX wieku. We wnętrzu wzrok przyciąga bogato zdobiona ambona i zajmująca centralne miejsce kamienna chrzcielnica. W bocznych nawach, znajdują się grobowce m.in. grobowiec Gertrudy von Hohenberg i jej syna Karola, grobowiec Jakuba Bernoulliego oraz kamienna tablica zawierająca Epitafium Erazma z Rotterdamu (obecnie szczątki humanisty spoczywają u stóp epitafium. Na epitafium nie ma wizerunku zmarłego, lecz zawiera ono na marmurowej tablicy złocony łaciński napis opowiadający o jego zasługach. W medalionie przedstawiony jest Terminus – rzymskie bóstwo opiekuńcze granic, symbolizujące tu kres życia). Widoki z wieży były przednie pomimo mżawki i braku słońca.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Zmęczeni zwiedzaniem usiedliśmy na małą przekąskę na Theaterstrasse. Posileni podeszliśmy parę kroków na Plac Teatralny by zobaczyć słynną fontannę Tinguelego, szwajcarskiego rzeźbiarza i malarza - przedstawiciela tzw. nowego realizmu i sztuki kinetycznej. W płytkim basenie o głębokości 19 cm, 16 m szerokości i 19 m długości, odlanym z czarnego asfaltu artysta umieścił dziewięć postaci napędzanych przez prąd o niskim napięciu, z których tryska woda. Te dziewięć eminencji z żelaza wesoło "rozmawia" ze sobą jak zwykli to robić w tym miejscu mimowie, aktorzy i tancerze.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Część naszej grupy tzn. My i Gabrysia postanowiliśmy odwiedzić znajdujące się na drugim brzegu Renu Muzeum Tinquelego. Samo muzeum zostało zbudowane przez słynnego architekta z Ticino, Mario Botta. Odwiedzając to muzeum mieliśmy okazję zobaczyć największą kolekcję dzieł Jeana Tinguely'ego (1925–1991), jednego z najbardziej innowacyjnych i najważniejszych szwajcarskich artystów XX wieku.

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Spacer nad Renem i przepłynięcie go małym promem zakończyło nasze zwiedzanie Bazylei i cały nasz pobyt w Szwajcarii. Było fajnie, a fondue i aperolspritz nam bardzo zasmakowały Wink

Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie

Do zobaczenia w kolejnej stolicy

 

Dorota i Jurek