• Afryka1Banner.jpg
  • Afryka2Banner.jpg
  • Afryka3Banner.jpg
  • Afryka4Banner.jpg
  • Afryka5Banner.jpg
  1. Start!
  2. Nasza Ciekawość Świata
  3. Inne kontynenty
  4. Afryka
  5. 2018 - Namibia - #1 - Pustynie, Ocean i Góry

Namibia - Pustynie, Ocean i Góry

Wielkie przestrzenie, fantastyczne krajobrazy, bezpośredni kontakt z naturą, ludzie jakby z dawnych epok - to właśnie przyciągało nas do Namibii. Po długich dyskusjach jaki termin będzie najlepszy na naszą afrykańska przygodę wybraliśmy maj. Tym sposobem nasza sześcioosobowa grupka zaczęła przygotowania do wizyty w Republice Namibii, kraju wg Wikipedii o powierzchni 825 418 km² i zaludnieniu średnio 3 osoby/km² (dla porównania to samo źródło podaje, że w Polsce mieszka średnio na kilometr kwadratowy 122,88 osób na powierzchni 312 679 km²). 

W trakcie pobytu przejechaliśmy około 3800 km. Poniżej trasa, na którą potrzebowaliśmy 15 dni.

 

Mapa naszej trasy - Kliknij aby powiększyć

Wspaniali właściciele firmy Bocian Safaris (Tour Operator Jerzy & Helmi Mazgaj) czyli Helmi i Jurek pomagali nam zorganizować naszą wyprawę. Spotkanie przed wyprawą w Szczecinie, podczas którego omówiliśmy szczegóły wyjazdu było fantastyczne i pokazało, że naprawdę nadajemy na tych samych falach. Pozytywna energia była z nami przez cały wyjazd.

Kliknij miniaturki aby powiększyć zdjęcie

Naszym przewodnikiem i kierowcą wygodnego samochodu marki Toyota Landcruiser był Hofni, który robił co tylko mógł by wszystko się udało.

 

Kliknij miniaturki aby powiększyć zdjęcie

Pierwsze kroki w Namibii to spacer po Windhoek, stolicy Namibii. Tradycyjna nazwa to Ai-Gams, co w języku nana znaczy gorące źródła, które kiedyś znajdowały się na tych terenach. Druga nazwa to Otjomuise oznaczająca miejsce pary wodnej, która nadana została przez szczep Herero. Dzisiejsza nazwa pochodzi prawdopodobnie od określenia wind-hoek, oznaczającego w języku afrikaans "Narożnik Wiatru".

Zaparkowaliśmy samochód na wzgórzu pod zbudowanym ponad sto lat temu kościołem z piaskowca German Lutheran Christuskirche niedaleko Muzeum Narodowego przed którym stoi pomnik Sama Nujomy – pierwszego prezydenta Namibii po odzyskaniu przez ten kraj niepodległości. Nieopodal znajduje się forteca wzniesiona w 1890 roku dla wojsk niemieckich Alte Feste. Jest to najstarsza budowla w Windhoek. Była ona używana później przez wojska RPA (obecnie muzeum).

Kliknij miniaturki aby powiększyć zdjęcie

Spacerkiem przeszliśmy do centrum miasta gdzie oprócz ciekawej zabudowy zobaczyliśmy Gibeon Meteorite Monument - Fontannę Meteorytu Gibeon (wystawiane są 33 kawałki meteorytu Gibeon, który uderzył w ziemię prawdopodobnie około 500 milionów lat temu). Epicentrum "deszczu  meteorytów" miało miejsce w okolicach małego miasteczka Gibeon w Namibii. Pierwszą dokumentację znaleziska stworzył J.E. Alexander w roku 1838.

Tuż obok ekspozycji meteorytów swoje wyroby sprzedawali artyści ludowi z różnych stron Namibii.

 

Kliknij miniaturki aby powiększyć zdjęcie

Ciekawym miejscem w stolicy Namibii jest wybudowana z początkiem XX w. stacja kolejowa obsługująca Windhoek. Budynek dworca został wybudowany w stylu wilhelmińskim z secesyjnymi elementami niemieckiej potęgi kolonialnej w Afryce Południowo Zachodniej (dzisiejszej Namibii). Przed budynkiem dworca stoi kilka urządzeń i maszyn kolejowych w tym wąskotorowa lokomotywa Old Joe pochodząca również z czasów kolonialnych.

 

Kliknij miniaturki aby powiększyć zdjęcie

Rano wyruszyliśmy na południe od Windhoek do Parku Sossus Vlei. W parku najpierw zatrzymaliśmy się przy niewielkim, ale malowniczym kanionie Sesriem, którego nazwa pochodzi od wczesnych pionierów, którzy chcieli uzyskać wodę z kanionu. Musieli przywiązać sześć skórzanych rzemieni do rękojeści swoich wiader, aby czerpać wodę z basenów, które były niedostępne dla nich i ich zwierząt. Te stringi były nazywane "leer riems" w języku afrikaans., a że sześć w języku afrikaans to "ses" obszar ten stał się znany jako "Ses Rieme" lub Sesriem.

Kliknij miniaturki aby powiększyć zdjęcie

W Parku Sossus Vlei czekały na nas wspaniałe wydmy, które najpiękniej wyglądały o wschodzie i zachodzie słońca. Dwie najważniejsze wydmy to Big Mama u stóp której leży Dead Vlei oraz Duna 45.

Kliknij miniaturki aby powiększyć zdjęcie

Magicznym miejscem jest Dead Vlei. Skamieniałe, ponad 900-letnie drzewa na tle wydm wprowadzają w mistyczny nastrój. Sprawia to złocistopomarańczowe światło świtu oświetlającego wierzchołki martwych akacji stojących na dnie wyschniętego jeziora. Nasz spektakl trwał od momentu, gdy słońce zaczyna wschodzić, aż do pełnego oświetlenia doliny.

 

Kliknij miniaturki aby powiększyć zdjęcie

Po pustynnych wrażeniach ruszyliśmy na północ. Po drodze krótki odpoczynek w miasteczku (a właściwie stacji benzynowej) Solitaire gdzie można zjeść pyszną szarlotkę i podziwiać prześmieszne wraki samochodów. Założycielem tego miejsca był Mr van Collier, który postanowił hodować tu owce. Mniej więcej 20 lat temu szkocki poszukiwacz przygód Pan Percy Cross „Moose” McGregor założył tu piekarnię.

 

Kliknij miniaturki aby powiększyć zdjęcie

W Solitaire kupiliśmy butelkę szampana, by uczcić godnie przekroczenie zwrotnika Koziorożca. W drodze zobaczyliśmy jeszcze drzewa kołczanowe - jeden z symboli Namibii oraz wspaniałe otoczenie kanionu Kuiseb. Drzewa kołczanowe ( kokerboom w afrikaans / quiver tree w angielskim) to tak naprawdę najwyższy gatunek aloesu. Zbudowane są z miękkiej soczystej tkanki a nie z drewna jak inne drzewa. Dzięki temu Buszmeni San bez trudu usuwali ten miąższ, a pozostałą korę używali jako kołczan, lub pojemnik do przechowywania wody i żywności. Na Zwrotniku Koziorożca oczywiście uroczyście "odpaliliśmy" szampana wznosząc toast za pomyślność naszej wyprawy.

 

Kliknij miniaturki aby powiększyć zdjęcie

Wieczorem dojechaliśmy do Swakopmund. Miasteczko to ma ciekawą historię. Powstało jako siedlisko dla 40 niemieckich emigrantów i 120 żołnierzy, których zadaniem był nadzór nad budową portu dla Afryki Południowo-Zachodniej (tak nazywano przed I wojną światową Namibię). Swakopmund został wybudowany przez niewolników Herero. W 1904 roku niemieckie wojsko krwawo rozprawiło się z rebeliantami Herero i Nama. Niemiecki przywódca wydał rozkaz zagłady dla tysięcy rdzennych mieszkańców. Połowa z nich zginęła w obozach koncentracyjnych. Obóz koncentracyjny znajdował się obok słynnego mola w Swakopmund.

Dzisiaj jest to urocze, klimatyczne miasteczko charakteryzujące się dobrze zachowaną niemiecką architekturą kolonialną. Niestety przeważnie tu nie ma pogody. Mgła i zimno utrzymuje się tu przez większą część roku. Sprawia to zimny Prąd Benguelski.

  

Kliknij miniaturki aby powiększyć zdjęcie

Na południe od Swakopmund znajduje się zatoka i miasteczko portowe Walvis Bay. Walvis Bay Odkrył portugalski Żeglarz Diaz, który tutaj trafił w 1487r. Miejsce to nigdy nie zaciekawiło ani żeglarzy, ani podróżników ze względu na brak wody i nie ma co ukrywać brak życia. Dopiero w XVIII wieku wody tutejsze stały się miejscem poszukiwania łowisk rybaków z Ameryki Północnej i Europy ze względu na obfitość wielorybów i ryb. Samo miasto zostało założone w 1793 roku przez Holendrów,  którzy dotarli tu z RPA, ale zostało ono zaanektowane przez brytyjski okręt wojenny zaledwie kilka lat później. Po przejęciu okolicznych terenów przez wojska niemieckie Walvis Bay stało się Brytyjską Enklawą w 1884r.

W 1922 roku Parlament Południowoafrykański zdecydował o przydzieleniu miasta do terytorium South West Africa, ale w 1977 zostało odebrane i przydzielone RPA. Trwało to aż do 1990 roku kiedy to Namibia uzyskała niepodległość i ONZ nakazał RPA przekazanie Walvis Bay Namibii. To jednak nastąpiło dopiero w roku 1994 po upadku apartheidu.

Z tutejszego portu wyruszyliśmy na dwugodzinny rejs po zatoce przepływając koło farmy ostryg, statków przetwórni oraz kolonii fok. Na naszym katamaranie podróżowały z nami pelikany i mała foczka. Na zakończenie rejsu załoga przygotowała poczęstunek z ostrygami i szampanem w roli głównej. Szczególnie gorące napoje oraz szampan cieszyły się powodzeniem, jako że nieco zmarzliśmy na pokładzie polując na ciekawe fotki.

  

Kliknij miniaturki aby powiększyć zdjęcie

Kolejną atrakcją tego regionu jest Sandwich Harbour – miejsce gdzie pustynne wydmy spotykają się  z falami Atlantyku ( nazwa tego miejsca pochodzi od nazwy statku poławiającego wieloryby pływającego tu w połowie lat 80-tych XVII wieku). Wycieczka terenowymi samochodami po Sandwich Harbour robi wrażenie. Widoki są piękne, a kierowcy popisują się umiejętnością prowadzenia samochodów po sporych wydmach. Wyczynom kierowców przyglądały się szakale.

 

Kliknij miniaturki aby powiększyć zdjęcie

Laguna Walvis Bay to raj dla ptaków. Nam najbardziej podobały się majestatycznie brodzące stada różowych flamingów.

 

Kliknij miniaturki aby powiększyć zdjęcie

Jeżdżąc po terenach przy Walwis Bay widać ogromne połacie, na których wydobywa się sól, jedno z bogactw Namibii.

 

Kliknij miniaturki aby powiększyć zdjęcie

W kolejny dzień opuściliśmy gościnne Swakopmund i ruszyliśmy wzdłuż wybrzeża Atlantyku na północ. Zatrzymaliśmy się na krótko przy wraku statku – to jeszcze nie było słynne Wybrzeże Szkieletowe – ale wg Hofniego klimat miejsca jest podobny. Wybrzeże Szkieletowe ciągnie się dalej na północ, ale dostęp do niego jest ograniczany – szczególnie północna część obfitująca we wraki jest dostępna tylko przez zorganizowane, kosztowne wyprawy.

 

Kliknij miniaturki aby powiększyć zdjęcie

Wybrzeże Południowej części Afryki jest miejscem występowania fok z gatunku kotików czy też uchatki karłowatej i jedynym miejscem gdzie występuje podgatunek kotików afrykańskich, czyli Arctocephalus pusillus. Cape Cross, które odwiedziliśmy to miejsce największej kolonii lęgowej tych fok na ziemi. Takiej ilości fok nikt z nas chyba nie widział. Podobno w okresie godowym jest ich tutaj ponad 200 tysięcy.

Cape Cross swoją nazwę zawdzięcza krzyżom, postawionym tu przez portugalskiego odkrywcę Diago Cao, który w 1486 r. pojawił się tutaj jako pierwszy Europejczyk i postawił padrâo, czyli kamienny filar zwieńczony krzyżem, ustanawiający roszczenia swojego kraju do terytorium. Krzyż stał się symbolem i ważną pomocą nawigacyjną w XV wieku, znaną jako "Cabo de Padrâo", a ostatecznie z angielska Cape Cross. W 1893 roku, niemiecki żeglarz, kapitan Becker z Falke usunął krzyż i zabrał go do Niemiec. W następnym roku, Cesarz Wilhelm II zarządził, że replika musi być wykonana z oryginalnymi napisami w językach łacińskim i portugalskim, jak i okolicznościowym napisem w języku niemieckim. Krzyż postawiono w miejscu, obok drugiego krzyża, wykonanego z doleritu, który został wzniesiony w 1980 roku na miejscu pierwotnego krzyża Cao.

Kliknij miniaturki aby powiększyć zdjęcie

Kolejnym punktem naszej wyprawy były okolice Spitzkoppe, szczytu ze względu na swój kształt zwanego Matterhornem Afryki. Spitzkoppe składa się z dwóch szczytów dużego Spitzkoppe (1728 m) oraz małego Spitzkoppe (1584 m). Dalej na zachód znajdują się tzw. Góry Pantokowe ze wspaniałym łukiem skalnym. Zamieszkaliśmy w pięknie położonej lodgy na której terenie spotkaliśmy ciekawe zwierzątka. Podobne do chomików tzw. góralki przylądkowe – bardzo szczególne zwierzątka ze względu na budowę anatomiczną. Podobno (wikipedia … ) mózg góralka przylądkowego przypomina budową mózg słonia. Jego żołądek ma budowę podobną do budowy żołądka konia. Struktura tylnych kończyn zbliżona jest do struktury tylnych kończyn tapira. Górne siekacze przypominają siekacze gryzoni, górne uzębienie jako takie jest podobne do górnego uzębienia nosorożca, dolne przypomina uzębienie hipopotama – uff! – prawda, że ciekawe ?.

Zafundowaliśmy sobie krótką wycieczkę do skalnego łuku i na podziwianie zachodu słońca.

 

Kliknij miniaturki aby powiększyć zdjęcie

Ze Spitzkoppen Lodge pojechaliśmy do Twyfelfontain. Miejsce ważne bo jest jedynym w Namibii obiektem wpisanym na listę światowego dziedzictwa UNESCO (od 2007r.). Razem z lokalnym przewodnikiem podziwialiśmy część z ok. 2 tysiąca petroglifów, pochodzących z pierwszego tysiąclecia przed i pierwszego tysiąclecia naszej ery.

Wg słów przewodnika petroglify zostały wykonane przez zamieszkujące ten rejon ludy zbieracko-łowieckie i miały znaczenie kultowe. Grafiki przedstawiają lwy, nosorożce, słonie, strusie i żyrafy, a także odbicia ludzkich stóp i zwierzęcych łap. Niektóre spośród nich ukazują sceny transformacji człowieka w zwierzę. Najbardziej znane są rysunki Lion Man, Giant Giraffe i Dancing Kudu

 

Kliknij miniaturki aby powiększyć zdjęcie

Niedaleko Twylfefontain znajduje się skansen ludu Damara. Postanowiliśmy go odwiedzić i przyjrzeć się trochę, jak wygląda życie tego plemienia.

Damaraland to nazwa z czasów apartheidu nadana regionowi na południe od Kaokolandu i na północ od głównej drogi do Swakopmund. Rozciąga się 200 km w głąb lądu od pustynnego Wybrzeża Szkieletów i 600 km na południe od Kaokolandu. Nazwa Damaraland wywodzi się z faktu, że ludzie z plemienia Damara żyją w tym rejonie - zostali przeniesieni tutaj w wyniku planu Odendaala w 1960 roku.

  

Kliknij miniaturki aby powiększyć zdjęcie

Niedaleko miejscowości Khorixas w Damaralandzie znajduje się Skamieniały Las (Petrified Forest). Wraz z lokalnym przewodnikiem wybraliśmy się na krótki rekonesans, żeby zobaczyć szczątki skamieniałych drzew. Pnie drzew, które leżąc przez miliony lat pod zwałami mułu, gliny, a niegdyś, w czasie zlodowacenia, pod liczącą tysiąc metrów warstwą lodu, doskonale się zachowały. Drzewa wyglądają normalnie, ale wystarczyło postukać by przekonać się, że to kamień.

Rośnie tam też kilka małych welwiczji. Welwiczja to narodowa roślina Namibii, najdłużej żyjąca roślina na ziemi. Te dziwne rośliny zaliczane są do drzew niskopiennych, które mogą żyć do 2000 lat. Do przetrwania wystarcza im tylko 25 mm deszczu rocznie, resztę wody czerpią z powietrza. Nasiona welwiczji mają podobno zdolność kiełkowania przez 2000 lat. Welwiczja ma tylko dwa liście sięgające aż do 3 metrów długości, pękają one z powodu wiatrów, tworząc długie wstęgi, nigdy nie usychają i nie odpadają, rosną cały czas. Pomimo, że welwiczja nie jest dużym drzewem, może poszczycić się bardzo dobrze rozbudowanym systemem korzeniowym sięgającym na głębokość 30 m.

 

Kliknij miniaturki aby powiększyć zdjęcie

Po drodze spotykaliśmy kobiety z plemienia Herero. Uwagę zwraca ich ciekawy strój pochodzący z XIX wieku. To tak ubierały się żony niemieckich misjonarzy. Młode dziewczyny z plemienia Herero chciały się cywilizować i przejęły te stroje. Dzisiaj jest to raczej strój ludowy. Wiktoriańska suknia składa się z ogromnej krynoliny, kilku halek, kapelusza w kształcie rogów (symbolizujących rogi krowy) wykonanego ze zwiniętych tkanin. Miarą zamożności Herero jest liczba posiadanych krów, co oznacza, że pozycja społeczna zależy od ilości posiadanego bydła.

 

Kliknij miniaturki aby powiększyć zdjęcie

Namibia to wspaniałe krajobrazy i malownicze wioski. Takim bajkowym miejscem były okolice rzeki Kunene z pocztówkowymi wodospadami Epupa i majestatycznie rosnącymi baobabami. Rzeka Kunene ma w tym miejscu około 500 metrów szerokości i tworzy szereg wodospadów z których najwyższy ma 37 metrów wysokości.

 

Kliknij miniaturki aby powiększyć zdjęcie

Rzeka Kunene to naturalna granica Namibii i Angoli. Szczególnie w porze suchej tworzy niesamowity kontrast bujnej przyrody nad rzeką a wyschniętym krajobrazem górskim, gdzie szczyty dochodzą do dwóch tysięcy m.n.p. Wodospad Ruacana o szerokości 700m i wysokości 120 m nie pokazał nam swojego piękna. Niestety przez 10 miesięcy w roku jest on wyschnięty za sprawą wybudowanych powyżej dwóch elektrowni wodnych.

 

Kliknij miniaturki aby powiększyć zdjęcie

Jeżdżąc po tej okolicy często spotykaliśmy piękne kobiety z plemienia Himba. Himba są blisko powiązani z Herero, posiadają m.in. wspólny język. Prowadzą koczowniczy tryb życia, zajmują się przede wszystkim pasterstwem. Hodują głównie kozy i bydło.

Kobiety Himba uznawane są za niezwykłe piękności. Ich ciała pokryte są specjalną mazią robioną z tłuszczu z mleka krowiego, ekstraktu z roślin, popiołu i ceglasto-czerwonej ochry. Ta warstwa chroni przed szkodliwym działaniem słońca. Dzięki takiej kosmetyce nawet przedstawicielki starszego pokolenia mają gładką i miękką skórę.

Odwiedziliśmy jedną z tradycyjnych wiosek, gdzie mogliśmy porozmawiać z jej mieszkańcami o zwyczajach, trybie życia i zobaczyć tradycyjne zagrody, domostwa i magazyny na żywność.

  

Kliknij miniaturki aby powiększyć zdjęcie

Nasza trasa powoli zbliżała się do jednej z największych atrakcji wyjazdu - Parku Narodowego Etosha. Czekały tam na nas spotkania ze zwierzętami Afryki. Ale o tym możecie przeczytać tutaj ....2018 - Namibia - #2 - Park Narodowy Etosha

Dorota i Jurek

We use cookies
Ta strona korzysta z plików cookies. Używamy plików cookies wyłącznie do analizowania ruchu na naszej stronie. Nie zamieszczamy reklam, nie wymagamy logowania, nie zbieramy żadnych innych danych osobowych. Korzystając z naszej strony internetowej, zgadzasz się, że możemy umieszczać tego rodzaju pliki cookie na Twoim urządzeniu.