Nizinna hipoksja
1.Mundial. Przykro. Niestety odpadły „moje” czerwone diabły, ale przekonany jestem, że wkrótce już na ich ulicy zaświeci słońce. I wtedy pokażą. I nie będzie to figa. Natomiast totalnym zaskoczeniem była dla mnie (He, He) gra Brazylijczyków. Dla ludzi mojego (a może nie tylko) pokolenia było to przecież zawsze coś extra, super, hyper. Technika to, aż źle się pisze. Przecież to była romantyczność, bajkowość, fenomeno… itd.itp. Inni, inne reprezentacje też miały technikę, ale za przeproszeniem - użytkową. Nadeszła okrągła rocznica wybuchu Wielkiej Wojny i znowu się wydarzyło. Kopacze z Brazylii zagrali jak… Sorry, nie zagrali. Oni byli. To tak jak kiedyś o jednym z naszych reprezentantów mówiono, że jest „zawodnikiem myślącym”. Niektórzy dodawali, „myśli, że jest dobry”. OK., bez nazwisk. Wydaje mi się, że adekwatną ocenę tego trzęsienia ziemi dał brazylijski kibic, który ze łzami cieknącymi po policzkach mówił „oni zarabiają zbyt dużo”. Wyszło na to, że „pieniądze to nie wszystko”! A błędy, jakie Brazylijczycy grający na co dzień choćby w Bundeslidze popełniali były straszne. Szczególnie pokazało się to właśnie w meczu z Niemcami. Swoją szosą trener kanarkowych przygotowując taktykę na ten mecz zapomniał(?!), że iść z naszymi sąsiadami zza Odry na otwartą wymianę ciosów to…I było 1:7. Doceniając Klosego (wszak to krajan) i reprezentację Niemców zapominamy, że nie jest to już drużyna (system szkolenia i gry) oparta tylko na sile i łomocie jak było kiedyś. Dokładnie widać to również w innych dyscyplinach. A mają jeszcze coś, co jednym imponuje, drugich zaś wkurza, aż do piany na ustach. Mają konsekwencję ( w tym co robią i grają). Ten ich walec toczy się ciągle i … w tym samym kierunku. A technika, pewnie niektórzy nie przyznają się do tego (nawet przed sobą), że gra Niemców się podoba. I to właściwie byłoby na tyle. Dodam tylko to, co powiedział Stefan Szczepłek „.. kiedy patrzę na niemiecką reprezentację, zapominam o wojnie”. Wie co mówi.
2. Tak zwani rodzice. Gorąc taki, że „Tylko wściekłe psy i Anglicy wychodzą na zewnątrz w południe” - powiedział niegdyś Noel Coward. Nie wiem czy miał rację, ale gorąc jak na nasz umiarkowany (ponoć) klimat zabójczy. Tylko jęk karetek. I znowu dzieci dogrzewane w zamkniętych samochodach. Gdzie my mamy i co my mamy w tych łepetynach, że dzieją się takie rzeczy? Nie chcę kląć wiec nie podam mojej definicji takiego stanu rzeczy. Ale wzięcie pięcioletniego chłopaka na Orlą Perć przez… ojca, to już obłęd. Dopuszczam (ja dopuszczam(!?) taką możliwość tylko w jednym przypadku. Tatuś wysportowany i zaprawiony w chodzeniu po górach (ca 2 kilometry w pionie) bierze chłopaka w nosiłki albo inny plecak i zapiernicza z nim przez cały szlak! To byłoby w porządku! Bo siły przecież tatusiowi nie powinno zbraknąć. Jak mówi ludowe przysłowie „Nie dała Bozia rozumu…” to pewnie w mięśnie poszło? To ok. 15 kg żywej wagi (szacunkowo) na przestrzeni ok. 4 kilometrów (~ długość OP) . Swoją drogą (płaską raczej) ciekawy jestem jak zareagowała mamuśka?
3. Hipoksja - Niedobór tlenu powszechnie znany jako hipoksja, jest jednym z największych zagrożeń podczas lotu na dużych wysokościach. Często nazywany jest cichym zabójcą. Hipoksja, czyli niedobór tlenu, a w konsekwencji niedotlenienie mózgu. Ofiary hipoksji nie są jej świadome, gdyż nie odczuwają różnicy w oddychaniu. Zmniejsza się za to sprawność psychofizyczna, człowiek staje się senny, aż w końcu umiera. Ale bez męczarni, po prostu zasypia ( za Lotniczą Polską.pl )
Choroba wysokościowa (choroba d'Acosty, ang. Acute Mountain Sickness, AMS) nie jest jedną konkretną dolegliwością, a zespołem chorobowym spowodowanym brakiem adaptacji do warunków panujących na dużych wysokościach. Z reguły pojawia się na wysokościach powyżej 2500 m n.p.m., gdzie dostępność tlenu w powietrzu, ze względu na rozrzedzenie atmosfery, zaczyna być za mała na potrzeby organizmu człowieka. U osób wyjątkowo wrażliwych i niezaaklimatyzowanych pierwsze objawy mogą pojawić się już na wysokości około 1500 m n.p.m.
Z reguły pierwszymi objawami są ból głowy, nudności, wymioty. Często także osłabienie, brak apetytu, zawroty głowy, problemy z zaśnięciem.
Początkowo następuje wzrost tętna i ciśnienia krwi, co jest reakcją samoobronną organizmu. Następnie przychodzi osłabienie serca i spadek ciśnienia krwi, co prowadzi do omdlenia. Ponadto następuje utrata szeregu podstawowych funkcji organizmu, m.in. zanika zdolność do rozmnażania (powyżej około 4500 m n.p.m.), utrata wagi, nie dająca się skompensować prawidłowym odżywianiem, nawet do 1 kilograma tygodniowo. Zwiększa się ilość erytrocytów we krwi co powoduje jej zagęszczenie, a stosowanie dużych dawek aspiryny w celu jej rozrzedzenia może spowodować owrzodzenie układu pokarmowego. Klasycznymi objawami ostrego stanu są: obrzęk płuc, obrzęk mózgu. W przypadku braku interwencji lekarskiej, a zwłaszcza nieprzetransportowania chorego w niżej położone rejony, może nastąpić zgon.
W celu uniknięcia choroby wysokościowej należy:
- prawidłowo zaplanować okres aklimatyzacji i odpowiednio ją stopniować,
- zapobiegać odwodnieniu organizmu,
- obserwować reakcje organizmu na wzrost wysokości,
- nie lekceważyć pierwszych symptomów.
Należy też pamiętać, że w wielu przypadkach przekroczenie bariery 6000 m n.p.m. nie jest wskazane ze względów osobniczych, a zdolność rozpoznania sytuacji i czynów bywa ograniczona ze względu na problemy z koncentracją i halucynacje. ( za Wikipedią)
AZH