Japonia - Kwitnienie Wiśni
Część II - Kioto i Osaka
Rankiem rozpoczęliśmy zwiedzanie Kioto, dawnej stolicy cesarstwa z lat 794 – 1868. Zaczęliśmy od Ryoan-ji – Świątyni Spokojnego Smoka, ponoć najbardziej znanego na świecie ogrodu zen. W połowie XV stworzono tu kamienny ogród służący medytacji zen. Ogród ma o wymiary 30x10 m. Został on utworzony w stylu "suchego krajobrazu". Piętnaście głazów poukładanych jest w pięciu grupach w taki sposób, że z żadnego miejsca nie widać ich wszystkich. Kamienie leżą na starannie zagrabionym, drobnym żwirku
Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie
Całość położona jest w bardzo ładnym parku z niewielkim stawem. Na wysepce mała kapliczka, czerwone torii i kamienne ubrane posążki. W parku nie zabrakło też kwitnących wiśni.
Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie
Kioto to śliczne miasto pełne świątyń. Nie sposób zwiedzić ich wszystkich. My wybraliśmy Świątynię Złotego Pawilonu Kinkakuji, świątynię zen.
Świątynia położona jest w parku nad stawem Kyoko-chi. Były wiśnie, ale klonów znacznie więcej, tak więc w pełnej krasie będzie dopiero jesienią.
Pierwotny budynek Kinkaku-ji powstał w 1397 r. jako willa szoguna Yoshimitsu Ashikagi, Po śmierci szoguna jego syn przekształcił ją w świątynię buddyjską. Świątynia ta spłonęła w II połowie XV w. podczas wojny Onin i została odbudowana, ale w 1950 r. została podpalona przez psychicznie chorego młodego mnicha.
Obecna budowla pochodzi z 1955 r. W połowie lat 80 XX w. pokryto jej zewnętrzne ściany płatkami złota. Świątynia przepięknie błyszczy w promieniach słońca, co dzięki pięknej pogodzie mogliśmy zobaczyć na własne oczy.
Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie
Piękna pogoda, słońce, ciepło. W takich okolicznościach weszliśmy do Nijo – pałacowej rezydencji szoguna z początku VII w. ufundowanej przez Ieyasu Tokugawę - założyciela dynastii siogunów Tokugawa Pierwsza brama, ta widoczna przez wszystkich przechodniów prosta, skromna nawet nie załapała się na foto, ale za to to wewnętrzna zrobiła wrażenie. Wchodzimy na wprost pałacu.
Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie
Przechodząc korytarzami słychać było „słowicze podłogi”. Podłoga skonstruowana jest tak, aby dźwięki przez nią wydawane przypominały śpiew wierzbówki japońskiej. Nikt nie mógł poruszać się po pałacu niezauważalnie. Wnętrza typowo japońskie, przestronne z malowidłami na ścianach. Przedstawione scenki z dawnych lat pokazywały, że to nie takie proste gdy spotykał się szogun z cesarzem i w tym jedynym momencie nie był on najważniejszy. We wnętrzach nie wolno było robić zdjęć. Pałac położony jest w pięknie zaprojektowanym i utrzymanym parku.
Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie
Czas na lunch. Zamówiłyśmy z Beatką wspaniałe danie japońskie – rodzaj zupy z cieniutko pokrojonymi plastrami mięsa i makaronem. Pyszne! Nawet piwo do tego świetnie pasowało.
Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie
Wypoczęci, spacerem po starej części Kioto Kiomizu dotarliśmy do XVII-wiecznej świątyni Kiomizudera. Wspięliśmy się po schodach przed główną świątynię kompleksu poświęconą bogini Kannon . Z tarasów rozpościera się piękny widok na Kioto i okolice. Tłumy ludzi, a wśród nich tradycyjnie ubrane Japonki i Japończycy.
Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie
Główny budynek świątyni Kiyomizudera słynie ze wspaniałej, rozległej werandy – butai (scena tańców) – wspartej na wielopoziomowej konstrukcji wystającej ze zbocza stromego wzgórza i zapewniającej piękny widok na okolicę. Poniżej jest wodospad Otowa no taki, którego trzy strumienie wpadają do stawu. Pielgrzymi piją wodę tylko z jednego z nich, w zależności od tego, czy chcą zapewnić sobie zdrowie, długie życie lub wiedzę. Kolejka była ogromna.
Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie
W ramach odwiedzanego kompleksu podeszliśmy do shintoistycznej Jishu Jinja, poświęconej Ōkuninushi no Mikoto, bóstwu miłości. Obok niej, w odległości 18 m od siebie stoją dwa kamienie miłości. Zgodnie z legendą, jeżeli ktoś samotny przejdzie z zamkniętymi oczami od jednego głazu do drugiego, powtarzając imię ukochanej osoby, zapewni sobie szczęście w miłości i powodzenie dla związku. Chętnych nie brakowało.
Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie
Klimatyczną uliczką, wśród ubranych wiśniami sklepików przede wszystkim z wyjątkowo ładną ceramiką i słodyczami zeszliśmy do pięknej wiśni płaczącej, by później skręcić w spokojniejsze rejony i dojść do słynnej dzielnicy Gion. Tam spotkaliśmy nie tylko tradycyjnie ubranych Japończyków ale również maiko. Maiko to uczennica na gejszę. Charakterystyczne cechy ubioru maiko to: kimono z długimi rękawami, trenem i zaszewkami na rękawach i barkach; długi pas obi zawiązany w węzeł darari tak, by zwisał swobodnie z tyłu; kanzashi czyli bogate ozdoby do włosów inne na każdy miesiąc oraz okobo - klapki na 10-15cm koturnie wydrążone w środku i z zamocowanym dzwoneczkiem, który dzwoni podczas chodzenia. Ważnym elementem charakterystycznym dla maiko jest makijaż czyli twarz i szyja pobielone, usta pomalowane karmazynową szminką tak by wyglądały na mniejsze i przypominały pączek róży, oczy obrysowane czernią i różem, brwi zaznaczone czernią a od dołu karmazynem. W Kioto odbywała się jakas konferencja więc mieliśmy szczęście i spotkaliśmy ich wiele, co nie wszystkim się udaje.
Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie
Im dalej tym spokojniej. Brukowanymi uliczkami przechodziliśmy obok domów gejsz by dotrzeć na pyszną kolację.
Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie
Wieczorem podświetlone kwitnące wiśnie.
Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie
Ostatni dzień w Kioto to wizyta w Chramie Fushimi Inari słynącym z cynobrowych bram torii. To świątynia japońskiego bóstwa płodności, ryżu, rolnictwa, lisów, przemysłu i powodzenia.
Obecnie na kompleks składa się brama (rōmon) będąca centralnym wejściem na teren świątyni, główna świątynia (go-honden) i średnia świątynia (okumiya), która znajduje się mniej więcej w połowie drogi na szczyt. Dalej to tysiące bram torii stawianych przez ludzi biznesu chcących przypodobać się bóstwom. Poranne godziny naszego zwiedzania dały nam szansę na kilka fotek w charakterystycznych, ciągnących się kilometrami tunelach bez tłumów
Fushimi Inari Taisha zaliczana jest do siedmiu najważniejszych świątyń Shintoistycznych Japonii.
Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie
Nie zabrakło też wizyty w muzeum-wytwórni sake. W powszechnym przekonaniu sake to japońska wódka ryżowa. W tym stwierdzeniu tylko dwie informacje są prawdziwe – że trunek jest japoński i że powstaje z ryżu. Natomiast z całą pewnością nie jest wódką, a czymś w rodzaju mocnego wina (12-18 proc.). Produkowane jest w całym Kraju Kwitnącej Wiśni. Podstawą do wyrobu dobrej jakościowo sake jest odpowiedni ryż, zawierający dużą ilość skrobi. Poddaje się go procesowi polerowania, dzięki czemu usunięte zostaje aż do 55% zewnętrznej warstwy ziarna. Potem ryż płucze się, moczy, paruje, a kiedy zostanie odpowiednio schłodzony, miesza się ze słodem. Przez następne 25 dni odbywa się fermentacja rozgotowanego ziarna wymieszanego z mąką drożdżową. Na koniec wszystko filtruje się i pasteryzuje. Sake nie powinna leżakować dłużej niż rok i najlepiej, jeśli po kilku miesiącach trafi na sklepowe półki.
Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie
W dobrych humorach pojechaliśmy do Osaki. Wylądowaliśmy w dzielnicy z samymi restauracjami oznaczonymi ogromnymi rybami, krabami, krowami itp. wskazującymi co można znaleźć w środku. My oczywiście wybraliśmy sushi.
Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie
Przepiękną aleją wiśniową podeszliśmy do zamku samurajów Osaka-jo nazywany złotym lub brokatowym zamkiem. Pochodzi z XVI wieku. Został zbudowany na dwóch nasypach z ziemi i ciosanych kamieni oraz otoczony fosą. Główny budynek ma osiem pięter, z czego tylko pięć jest widocznych z zewnątrz, dodatkowo posiada wysoki fundament z kamienia, który miał bronić mieszkańców przed atakami uzbrojonych w miecze najeźdźców. Udało się nam dostać na taras widokowy, z którego roztaczał się piękny widok.
Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie
Prawdziwą gratką był Umeda Sky Bulding zaprojektowany przez Hiroshi Hara, tego samego twórcę, który zaprojektował zwiedzany przez nas wcześniej dworzec w Kioto. Widoki z 173 metra były wspaniałe.
Kliknij miniaturkę aby powiększyć zdjęcie
Kolacja i wieczorny spacer zakończył nasz wypad do Japonii. Było wspaniale. Kapitalna grupa, przemiła przewodniczka, sympatyczna Mishiko i te wiśnie!!!!!
Dzięki Beatce, która jest autorką zamieszczonych w tym artykule zdjęć ja mogłam spokojnie zająć się filmowaniem. Mam nadzieję, że film będzie równie ładny i ciekawy.
Dorota
Powrót do 2015 - Japonia - Wiśnie - część I