Pożytki z posiadania
Dawno to było, dawno - czasy moje studenckie ale kilka spraw związanych nie tylko z nauką się przypomina. I nie będzie to jak dzisiaj w modzie o sprawach różnopłciowych (co ja gadam przecież dzisiaj trendy to …). No mniejsza. Trzymam się opcji Andrzeja Sikorowskiego, który śpiewa
„… i nic i nic i nic i nic
Nic kochani więcej z nas nie wyciągnięcie
Gentelmani oraz damy a o takich dziś śpiewamy
O szczegółach nie powiedzą za nic w świecie.”
Swoją szosą zastanawia ta dzisiejsza chęć do ekshibicjonizmu* każdego, każdej. Więcej wydaje się (im chyba), że bez tego nikt na nich uwagi nie zwróci. Może to właśnie ta ich tzw. sztuka. Cofając się jednak w czasie. Pamiętam dowcip jaki krążył (może jeszcze krąży w starym Krakowie, wszak trzeba oszczędzać) wśród sfer akademickich czy też uniwersytecko przyszłych.
Opowiada profesor (zwyczajny) o pożytkach z posiadania kochanki. Nie ma mnie w domu - żona myśli, że jestem u kochanki. Nie ma mnie u kochanki, myśli, że jestem w domu. A ja sobie spokojnie idę poczytać do Jagiellonki.
Tak na marginesie - nauka już dawno sobie poradziła z tym, że zwyczajny to jakby stopień wyżej od nadzwyczajnego. Czyli odwrotnie od tego co dzisiaj, o czym pisałem powyżej. Tak się czasami marzy żeby było zwyczajnie. O Jagiellonce czyli Bibliotece Jagiellońskiej można poczytać:
Naprawdę warto. Albo i zaglądnąć.
I jeszcze na marginesie drugim; takiej herbaty jaką wówczas w Jagiellonce napić się można było nie trafiłem chyba już nigdy w żadnej instytucji, w żadnej herbaciarni. Nawet stopniował nie będę tego smaku. A może to tylko wspomnienia. Wszak one są zawsze bez wad. Nie wiem jaką herbatę dzisiaj tam podają ale śmiem wątpić czy przetrwał ten smak.
Jak zwykle odwołam się do dowcipu, sądzę, że dowcipy (niektóre) i niektóre skecze kabaretowe zawierają sens życia. No bo jak inaczej potraktować takie wice, znalezione zresztą w internecie;
1. Góry. Malarz maluje pejzaż. Podchodzi baca, patrzy jak artysta wiernie kopiuje widok i mówi:
- Cholera, ile to się cłek musi namęcyć jak ni mo aparatu!
2. Tatry. Mgła jak mleko. Przy szlaku siedzi baca z turystą. Ćmią fajeczkę i papierosa:
- Oj baco, baco...
- Łoj turysto, turysto...
- Oj lubicie wy owieczki, panie baco, lubicie...
- Łoj, łodwalcie się! Nie trza było leźć w góry w tym kozuchu, panie turysto...
No i jak nie porównać, pożytków z posiadania aparatu a drugim przypadku z posiadania stroju właściwego do wypraw górskich. A nie strojenia się „na folklor”.
Wracam do mojego ulubionego konika czyli do czytania. I taki choćby przykład pożytku z czytania Jerzego Pilcha „Prawda nigdy nie jest po stronie nizin; prawda jest zawsze po stronie gór”.
Może nie ?!
ZAH
* rodzaj projekcji, przerzucanie na osoby nie będące blisko ani nie będące w roli terapeuty odpowiedzialności i pracy związanej z analizą własnych treści psychicznych, mówienie o swoich intymnych problemach, narzucanie się ze swoimi wynurzeniami, przeżyciami, uczuciami, emocjami, bólem;