Lawina nie wie, albo sędzia kolt
Zdarzyło mi się już pisać i mówić o odpowiedzialności za słowo. Za to co i jak mówimy. Nawet staram się podciągnąć teoretycznie z tejże sfery naszego życia. Pomijam tutaj klasyków, neurolingwistów, speców od wywierania wpływu na innych i speców od odnoszenia sukcesu. Trochę mnie to śmieszy. Bo…Niestety często druga strona nie wie, że jesteśmy takimi specjalistami i… ma to w nosie. Czyli efekty mogą być odwrotne od zamierzonych. To trochę tak jak w górach. Pamiętajmy zawsze o ważnej regule sformułowanej przez szwajcarskiego speca od spraw lawinowych Wernera Muntera: "Ekspercie, uważaj, lawina nie wie, że jesteś ekspertem…” Ale swoje zdanie musimy wypowiedzieć. Wydalić je z siebie. Wszak ja wiem. Co więcej ja wiem lepiej. Dwa tylko przykłady. Tragedia w Sanoku. Wielu ekspertów czy tzw. ekspertów ( K. Doktór przed wieloma laty mówił nam na wykładzie, że są „naukowcy i naukawcy” ) mimo, że oglądało akcję całą siedząc w fotelu i w papciach obrzuca „bezpośrednich” swoimi uwagami. Oczywiście oni „wią” najlepiej. Oni się znają. Oni zrobiliby to inaczej. W domyśle - lepiej. Oczywiście. Rzadko zdarza się taki Dziewul, który wie co mówi bo sam to robił, kiedy stwierdza, że negocjator może tyle na ile pozwoli mu bandyta, z którym ma za zadanie negocjować. Należało strzelać mówi inny. Czujnie skomentował to rzecznik policji mówiąc, co by się działo gdyby rzeczywiście „zdjęli” podejrzanego. A generalnie policja jest od bronienia, od ochrony. Życia również.
Druga kwestia –najgłośniejszy ostatnio wyrok. U nas wszystko kojarzone jest z polityką. Albo oceniane poprzez politykę. A w tle… nawet w moim Kędzierzynie Koźlu ostatnio coraz głośniej o aferze taśmowej. Co oczywiście prawdą nie jest bo dzisiaj przecież dyktafony są cyfrowe. A może zresztą nagrywano przy pomocy długopisu. Przepraszam, wróciła moda na pióra wieczne, więc... Ładnie to napisane - moim -. Pan na włościach… Sędzia, który potrafił nie tylko wydać wyrok ale i zrozumiale (prawnik a normalne słowa) go uzasadnić został postawiony pod ścianą. Przesadziłem, wielu chciałoby to zrobić - zdecydowanie więcej jest tych co mają zupełnie inne zdanie. I chcą go bronić. I znowu. Robić można różne rzeczy – tak niektórym się wydaje, że wszystko. Ale jeśli ktoś (nawet ten co ma takie prawo) o tym mówi natychmiast mu hyc na plecy. Podobno żyjemy w państwie pra… Szkoda używać tego słowa. Nie szargajmy go jeszcze bardziej
I to właściwie byłoby na tyle. Ale jeszcze przykład jak można bawić się słowem. Jakie piękne wnioski wyciągać. Rok 1964, Olimpiada w Tokio. Wielka chwała polskiego sportu. 23 medale w tym 7 złotych. Trzy złote zdobywają bokserzy (naprawdę to się już nevrati ?!); w lekkiej Józef Grudzień, w półśredniej Marian Kasprzyk i w lekkopółśredniej Jerzy Kulej. Bohdan Tomaszewski ze zdumieniem słucha jak Feliks Stamm (trener pięściarzy) mówi „Piękną mieliśmy dzisiaj w Tokio polską Wielkanoc”!- jaką Wielkanoc- przecież to październik?! – Ale podano trzy Mazurki!” *
I nikt nie skoczył na plecy Stammowi, że pozwolił Kasprzykowi walczyć ze złamanym palcem. A przecież mógł go poddać.
AZH